STRONA 7
WILK KULTURALNY|NUMER 2|STYCZEŃ 2019
|SYLWETKA|
JASON BECKER:
NIEGASNĄCY PŁOMIEŃ
Po nim wskakuje „E.S.P” napisany przez Friedmana
zaczynający się od akustycznego wstępu, po czym
rozwijający się w mocniejsze granie bliższe thrash
metalowi spod znaku Metalliki czy Megadeth.
Marrino zaś przypomina w nim wokalnie nieco Paula
Di'Anno, a miejscami nawet Roba Halforda. To, co
zaś obaj panowie wywijają na gitarach w ramach
solówek to po prostu miodzio. Osobną kwestią jest
znacznie ciekawsza, bardziej soczysta i sprawniejsza
perkusja niezależne od tego, kto faktycznie ją nagrał.
Na trzecim miejscu znalazł się „Stranger” napisany
Cacophony – Go Off! (1988)
przez Beckera do spółki z producentem albumu
Stevem Fontano. Zarówno riffy prowadzące jak i
solówki brzmią w nim nadal znakomicie, choć
Drugi i ostatni wspólny album Beckera i można im po latach zarzucić pewną
Friedmana wydany pod szyldem Cacophony schematyczność, bo podobne pisało mnóstwo
pojawił się w rok od wydania debiutu. Krótszy zespołów z tamtych czasów. Stronę A kończy
o pięć minut, ale zawierający osiem (zamiast instrumentalny kawałek tytułowy ponownie będący
siedmiu) kompozycji zwraca na siebie iwagę efektem współpracy Beckera i Friedmana. Na
przede wszystkim znacznie lepszą jakością
produkcji i brzmienia całego zespołu, który
wzbogacił się o pełnoprawnego basistę (na
poprzedniku partie basu nagrywał Friedman)
początek zwielokrotniona solówka, po czym zaczyna
się jazda bez trzymanki – z jednej strony mocno
thrashowa, a z drugiej z mnóstwem neoklasycznej
wirtuozerii.
oraz posiadał nowego perkusistę (a właściwie Drugą stronę płyty otwiera „Black Cat” i zaczyna się
dwóch, bo partie zagrał Deen Castronovo, a we dość interesująco bo od płynącego strumyka,
wkładce wymieniono Kenny'ego gitarowych przepierzeń, a następnie orientalnego
Stavropoulosa). rozwinięcia, które później Friedman rozwinie na
swoich solowych płytach wędrując aż do Japoni w
Zaczynamy od „X-Rays Eyes” czyli wspólnego poszukiwaniu swoich inspiracji. To także wspólne
dzieła Beckera i Friedmana. Dużo lepszą dzieło Beckera i Friedmana, co słychać w
produkcję słychać od pierwszych dźwięków,
poprawiono nawet wokal Petera Marrino, który
brzmi w tym numerze trochę jak Chuck Billy
czy Steve Grimmet. Muzycznie panowie dalej
hołdują noeklasycnzemu podejściu, choć
znakomitych gitarowych dialogach. Pochodowe
tempo miesza się tutaj z nieco szybszymi
zagraniami, a klimat nieco przypomina Survivora.
Świetnym trahsherem okazuje się być „Sword of the
Warrior” Beckera i Fontano, który błyszczałby jeszcze
bardziej gdyby wokalista dysponował jeszcze
więcej tutaj tappingu i shreddingu w duchu wyższym głosem i miał lepszy tekst do zaśpiewania.
glam metalu i kapel w rodzaju Autograph czy Nieco wolniejszy, ale równie interesujący jest
Racer X. „Floating World” Friedmana w którym sprawdza się