Vademecum odszkodowań 1/2016 Vademecum odszkodowań Nr 2 (8-2016) | Page 6

6 Małżonka A – zarówno podczas jego pobytu w szpitalu, jak i w okresie pooperacyjnego leczenia w domu – dzieliła swój czas między opiekę nad dziećmi, zwłaszcza chorym synem, a opiekę nad niemogącym się poruszać mężem. Opieka ta polegała na pomocy przy toalecie osobistej i ułożeniu się na łóżku, przyrządzaniu i podawaniu posiłków, kupowaniu i podawaniu leków, jak również konsultacjach z lekarzem odnośnie do stanu zdrowia poszkodowanego. Przejąłem tę sprawę, by móc na drodze postępowania sądowego wywalczyć dla A odszkodowanie i zadośćuczynienie w stosownej kwocie. W wyroku sąd zasądził dodatkowo: - 40 000 zł odszkodowania, - 80 000 zł zadośćuczynienia, - odsetki w kwocie ok. 40 000 zł. Z porównania kwot zasądzonych przez sąd i wypłaconych przez samego ubezpieczyciela wynika jasna konkluzja, że dopiero w sądzie można oczekiwać odszkodowania i zadośćuczynienia stosownego do krzywdy. Bez sądu naprawienie szkody należy uznać za iluzoryczne. Trudno ocenić, dlaczego ubezpieczyciele tak postępują. Na tym przykładzie widać, że racjonalnie rzecz ujmując, mniej im się opłaca taka praktyka: dochodzą odsetki, koszty zastępstwa procesowego, opłaty sądowe, wyższe kwoty zasądzane przez sądy. Jednak biorąc pod uwagę statystyki korzystania przez poszkodowanych z tzw. firm odszkodowawczych zamiast z usług wykwalifikowanych radców prawnych, zakładom ubezpieczeń najwyraźniej bardziej opłaca się część spraw przegrać, a w większości dojść do porozumienia z firmą i wypłacić o wiele niższe odszkodowanie, rentę czy zadośćuczynienie niż zasądzone przez sąd, gdyż podobnych przypadków jest o wiele więcej. Z tego powodu apeluję o zdrowy rozsądek i bezpośrednie korzystanie z pomocy radców prawnych w zakresie dochodzenia odszkodowań.