UNIQUE UNIQUE 2/2017 | Seite 6

BIAŁY CZŁOWIEK KUPUJE BUTELKI Elżbieta, słysząc słowo wywiad, uśmiecha się skromnie, Zbyszek na powitanie całuje mnie w rękę. Małżeństwem są już od ponad trzydzie- stu lat. Cały ten czas przepracowali wspólnie w ośrodkach dla dzieci niewidomych i niepeł- nosprawnych w Polsce i na Ukrainie. Cztery miesiące (sierpień-grudzień 2016 r.) spędzili w Tanzanii (jako świeccy misjonarze), w ośrodku dla dzieci niewidomych, albinoskich i głucho- niemych w Buhangija, rozsławionym filmem Martyny Wojciechowskiej (Dzieci duchy). Czy chcielibyście wrócić do Afryki? Elżbieta Jęczmyk: To nie jest łatwe pytanie, ja bym bardzo chciała wrócić do Afryki… Zbigniew Jęczmyk: Ja też, bo ja wszędzie z moją żoną. EJ: Ale mamy takie wątpliwości – co my może- my dobrego zrobić jeszcze. Pojechać – tylko po co? Myślę, że to po co my tam jedziemy musi w nas najpierw dojrzeć i cały czas jeszcze dojrzewa. ZJ: My nie możemy w tym pominąć naszych wewnętrznych pobudek i ja powiem, że my za- wsze odpowiadaliśmy na takie pytania, że to jest w rękach Pana Boga. Czuliśmy, że on tego od nas chce, żebyśmy tam pojechali i teraz też jesteśmy na to poczucie otwarci. Ale zresztą gdzie nie bywa niebezpiecznie? EJ: Nas się pytali często: a nie boicie się ludzi? Czy tam jest bezpiecznie? ZJ: A nam się nic złego nie przydarzyło, żadnej agresji! EJ: Ja to widzę tak, że ludzie w Europie bywają tak samo niebezpieczni. Również w Polsce. Całe życie pracowaliście z dziećmi w Europie – czy różnią się od nich dzieci, które spotkaliście w Afryce? EJ: Są bardziej samodzielne, odruchowo poma- gają sobie nawzajem. I widzę, że na przykład w Polsce dzieci mają dużo cech, które są efektem tego, że żyją w dobrobycie. Jeśli dziecko dostaje wszystko, co chce, to ciągle chce więcej i będzie zawsze niezadowolone. Ja to widzę o wiele wy- raźniej, od kiedy wróciliśmy do kraju. Tutaj ro- dzice wciskają w dzieci jedzenie – jeśli nie chce jeść, to pewnie nie jest głodne! W Afryce widzie- liśmy, że dziecko głodne zje, cokolwiek uda mu się dostać. ------------------------------- Ja to widzę tak, że ludzie w Europie bywają tak samo niebez- pieczni. Również w Polsce. ------------------------------ Ale przecież taki wyjazd to, tak po ludzku, ogromne wyzwanie nie tylko duchowe, ale i fi- ZJ: Cokolwiek! Na mnie zrobiła kolosalne wra- zyczne. Czy to was nie zniechęcało? żenie taka scena: mianowicie przyszliśmy tam do EJ: To jest wyzwanie fizyczne! Aczkolwiek lu- ośrodka i akurat była pora wydawania posiłków. bimy słońce, to tam wręcz zagrażało naszemu To jest posiłek, który wygląda, jak taka kasza zdrowiu. manna nasza… ZJ: Ja uwielbiam ciepło, ale zdecydowanie było EJ: Ale szara, chyba nie na mleku... go w nadmiarze! ZJ: I to się im wydaje do kubków albo misek, EJ: Trzeba było się pilnować, na przykład nie wy- z kubka się wypije, z miseczki się je palcami. I chodzić na pole w godzinach popołudniowych. A sam widok tej grupy dzieci, która tak ochoczo jednak nawet jeśli braliśmy to pod uwagę, coś za- zajada tę masę paluszkami, a potem te dzieci to wsze człowieka dopadnie. Jakaś biegunka, cho- naczynie, z którego im to jedzenie wydano, jesz- roba… cze wyskrobują. Do cna! W takim saganie to się ZJ: Najgorsza malaria… Nas ostrzegano przed zawsze przypali i oni tę spaleniznę wyskrobują komarami, że to najniebezpieczniejsze zwierzę paznokciami lub kapslami od napojów, żeby się w Afryce, może zarazić tyle osób. Nie ukrywam, nic nie zmarnowało. Jak porównać tę ich breję z żeśmy się bali. Człowiek się szczepi, zabezpie- kaszy lub fasoli z naszą sklepową ofertą… cza, słucha komunikatów, kazano nam ubierać EJ: I pomyśli o tym, że tutaj dzieci nie dojadają i długie rękawy, ale jak jeśli tam jest tak gorąco? jedzenie się marnuje…