ON: A mnie się nie wydaje. Poczekaj chwilę. ( Bierze telefon, wybiera numer )
Haloo? Jędrek? Słuchaj, przepraszam, że tak późno, ale właśnie znalazłem receptę
na twoją bolączkę. Mam tu dziewczynę, która właśnie zaprezentowała mi swój
autorski broadway’owski układ do piosenki. Jest w dokładnie takim klimacie,
jakiego potrzebowałeś. Już nie musisz dłużej szukać. Dam jej twój numer to się
umówicie i zobaczycie, czy się dogadacie. … Uhmmm. Tak, właśnie taki…. Ok.
To pozdrowienia, jutro się odezwie. A ja też zadzwonię o jakiejś przyzwoitszej
porze. To na razie. No cześć. ( Rozłącza się ). To przepisz sobie jego numer. ( podaje
jej swoją komórkę, ona przepisuje do swojej słychać kliknięcia na klawiaturze
telefonu ).
ONA: Dziękuję. Nie spodziewałam się, że to może tak wyglądać.
ON: A co? Myślałaś, że zostawisz tysiąc egzemplarzy swojego cv w tysiącu
teatrów i ktoś zadzwoni? To tak nie działa… Nie zwlekaj z telefonem do niego
i kuj żelazo póki gorące.
ONA: Dziękuję.
ON: A teraz….dokończmy ten eksperyment.
ONA: Myślałam, że już sobie to darowałeś korzystając z odwrócenia uwagi przez
dostawcę pizzy i „Deszczową piosenkę”.
ON: Właściwie taki miałem zamiar. Teraz jednak mam wrażenie, że to nam
podniesie jakość rozmowy. To co? Chcesz spróbować?
ONA: No nie wiem....
ON: Teraz cię strach obleciał?
ONA: Obleciał. Oczywiście, że obleciał, ale w sumie… jak mnie przekonałeś do
tańca, dzwonienia do nieznanych mi reżyserów - to już i tak jesteśmy bardzo
daleko poza moją strefą komfortu.
ON: Idealne miejsce, żeby wydarzyła się magia. W takim razie stań jak
poprzednio, naprzeciwko mnie. Rozluźnij się i znajdź wygodną pozycję.
Rozluźnij też szczęki i policzki. Nie musimy się uśmiechać. Wystarczy patrzeć.
Powiedz, kiedy będziesz gotowa. Nastawiam czas na trzy minuty.
ONA: Ok. Jestem już gotowa.
ON: To… start!
(Muzyka w tle minutnik odmierza czas, przyspiesza i staje się coraz głośniejszy, aż
wreszcie dzwoni.)
18