Słuchowiska Królowa oranżady | Page 20

LUCYNA NOWICKA: Ach… Ma pani wodę…? Mogę prosić…? IRENA CZARNECKA: Proszę. Myślę, że jeśli teraz powie mi pani prawdę – prawnik będzie miał szansę wyciągnąć panią z tego. Ze względu na niską szkodliwość czynu i współpracę z policją wyrok pewnie będzie w zawieszeniu. Zamieniam się w słuch. LUCYNA NOWICKA: Nie wiem od czego zacząć… No tak. Rzeczywiście… wiedziałam, że Natalia chce popełnić samobójstwo. Dużo o tym rozmawiałyśmy… Przekonywałam ją, że to nie jest rozwiązanie. Miała dobre życie, kochała, była kochana, miała sukcesy ( pije ) … ale sytuacja była szczególna… Natalia dowiedziała się, że ma raka. Byłam z nią wtedy kiedy odebrała telefon. To było straszne, widzieć jak w jednej chwili zrobiła się blada i słaba. Lekarz powiedział, że nic już się nie da zrobić. Guz nie nadawał się do operacji. Nie dawano jej żadnych nadziei. Natalia – mówiłam – będziemy o ciebie dbać, będziemy cię chronić. Nie chciała słuchać. Wiedziała, że umrze, ale nie chciała cierpieć. Bała się bólu, zależności i … braku godności… tak, chyba nawet tego bała się najbardziej. Nie chciała, żeby Mateusz, czy Szymek widzieli jak umiera. Powiedziała: Lucyna, jakie to ma znaczenie, czy miesiąc wcześniej, czy miesiąc później? Będzie przecież tylko gorzej. Krzyczałam: Nie zgadzam się z tobą, nie zgadzam się! ( pauza ) Próbowałam przekonywać ile miałam sił, ale potem dałam spokój. Pomyślałam, że to przecież jej życie. To co ja uważam za słuszne i za ważne, ona nie musi. Nie pomagałam w przygotowaniach, ale przestałam perswadować. Poprosiłam tylko, żeby przynajmniej załatwiła te formalności, które mogła. Kochała Mateusza, chciała, żeby miał swoje miejsce na świecie, które będzie mu ją przypominało. Przepisała więc na niego domek letniskowy, do którego jeździli wspólnie. Zabezpieczyła sprawy fabryki, przejrzała testament, popłaciła domowe rachunki na zapas… IRENA CZARNECKA: Tylko to nie wyjaśnia dlaczego chciała pani, żeby policja uwierzyła w wersję o morderstwie. LUCYNA NOWICKA: Mogę prosić jeszcze wody? Tylko jednej rzeczy nie udało się Natalii załatwić. Nie udało jej się zmienić warunków ubezpieczenia. Ubezpieczyciel bardzo podejrzliwie podchodził do wszelkich prób negocjowania jakichkolwiek, nawet najdrobniejszych zmian. A kwota, którą ma wypłacić w razie jej śmierci jest nie bagatelna, bo to milion złotych. Natalia chciała, żeby Szymon, jej syn, mógł otrzymać tę kwotę w całości. Nie uważa pani, że taki młody chłopak, powinien mieć szansę na dobry start? IRENA CZARNECKA: Myślę, proszę pani, że Szymon Sianecki ma czas i na pewno zdąży jeszcze w swoim życiu zarobić takie pieniądze… Majątek, który odziedziczył i tak jest spory… LUCYNA NOWICKA: No tak… tak… Warunki ubezpieczenia nie obejmowały jednak samobójstwa, a przy śmierci spowodowanej rakiem wypłacana kwota także znacznie spadała. Nic się z tym nie dało zrobić. Ustaliłyśmy więc, że spróbuję upozorować morderstwo. Miałyśmy nadzieję, że policja stwierdzi, że Natalia nie popełniła samobójstwa, a potem śledztwo utknie w martwym punkcie i zostanie umorzone z braku 20