SIOSTRA PRZEŁOŻONA( zniecierpliwiona): Tak, spacer. Helena z panią pospaceruje. DOKTOROWA: Helena? HELENA: Tak, ja. Zapraszam, przejdziemy się trochę. Mały spacer dla zdrowia. Idziemy? DOKTOROWA: Idziemy. Słychać szuranie kapci.
SCENA VII
Na korytarzu HELENA: O, doktor już wrócił z wizyt? DOKTOR NOWACKI: Wróciłem. Wróciłem. I powiem pani, że to okropne uczucie wracać tutaj. HELENA: Dlaczego? DOKTOR NOWACKI: Tutaj jest inny świat. Są leki, opieka, jedzenie. A tam jest świat gdzie wszystkiego brakuje. Ci, którzy mają pieniądze radzą sobie. Im nie jestem potrzebny, mają dostęp do najlepszych lekarzy i zawsze mogą wyjechać na kuracje za granicę. A ci do których ja jeżdżę nie mają na to szans. Właściwie to na nic nie mają szans. Jest im ze wszystkim ciężko i tkwią w błędnym kole. Nie mogą pracować, bo są chorzy, nie mogą wyzdrowieć, po nie mają pieniędzy, a nie mają pieniędzy, bo nie mogą pracować. Tkwią w tych klitkach na Woli, albo Muranowie, zarażają się, mokro im tam, ciasno i duszno. I nie ma właściwie żadnego dobrego sposobu żeby im pomóc. Oni sami z resztą nie wierzą, że to możliwe, więc przestali już nawet próbować. Ale nie muszę pani tego wszystkiego mówić. Jestem przekonany, że dobrze to pani wie. Też się już pani naoglądała w życiu, jak sądzę. HELENA: Czy pan wykrada ze szpitala leki, żeby leczyć tych biedaków? I czy siostra przełożona panu w tym pomaga? DOKTOR NOWACKI( zaskoczony): Tak. Szybko się pani domyśliła. HELENA: Słabo się pan ukrywał, doktorze. DOKTOR NOWACKI: Ma pani rację. Właściwie nawet nie próbowałem się ukrywać. Wierzę, że to jest potrzebne działanie, wręcz konieczne i zupełnie nie jest mi z tego powodu wstyd. HELENA: Dyrekcja szpitala może mieć w tej sprawie inne zdanie …