wywiad
ciąża. Późna, ale bardzo ważna
dla mnie i mojego męża. Na
szczęście żyjemy w czasach,
gdzie dostępne są badania
prenatalne, z których głupotą
jest nie korzystać.
- Ostatnio coraz popularniejsze
są porody domowe, pozbawione
przygnębiającej szpitalnej
atmosfery.
- Muszę przyznać, że zupełnie tego
nie rozumiem. Nigdy bym się na
taką formę porodu nie zgodziła, bo
uważam, że to szpital, a nie dom jest
przygotowany do szybkiej interwencji
w razie komplikacji, które przecież w
czasie porodów również się zdarzają.
- Wiedziałaś, że masz tylu fanów w
Londynie?
- To bardzo miła niespodzianka.
- Co sądzisz o nas, Polakach,
którzy postanowili na stałe
wyjechać z Polski?
- Bardzo ich podziwiam, zwłaszcza
młodych ludzi, którzy muszą wszystko
zostawić i zaczynać tu od początku,
bez wsparcia rodziny. To jest naprawdę
niezwykłe. Ja nigdy bym się na
coś takiego
nie odważyła, nie
widzę siebie poza Polską. I chociaż
przychodzą na mój koncert, podziwiać
mnie, to ja powinnam podziwiać ich,
bo są bardzo dzielni.
- Czy jest coś, co Cię uwiodło w
Londynie, czego w Polsce nie ma?
- Hinduska kuchnia. Z takich
restauracji mogłabym nie wychodzić.
Uwielbiam curry i orientalne przyprawy
i strasznie żałuję, że nie mamy takich
małych budek z hinduskim fast-foodem
w Warszawie.
- Czego się boisz?
- Zastrzyków. Panikuję za każdym
razem. Mam też lęk wysokości, z
którym postanowiłam się zmierzyć w
Londynie.
- Jak to?
- Obiecałam Michałowi, naszemu
klawiszowcowi, że pojadę z nim na
London Eye. A ja słowa dotrzymuję.
Nigdy wcześniej tam nie byłam,
wiem, że nie da się wysiąść w trakcie,
więc sama jestem ciekawa, jak sobie
poradzę z moim lękiem.
- Trzymam kciuki! Dziękuję bardzo
za rozmowę.
Rozmawiała Małgorzata Mroczkowska
Lejdiz
wiosna 2011