Zawartość solidnego, dużego pudełka gry Santiago,
z szalonymi rolnikami na jego wierzchu, wygląda zachęcająco. Sama
gra wymaga myślenia. Czasem trzeba się było zdecydować, czy
łączyć siły z innym graczem, gdzie budować plantacje. Im dłużej
grałam, tym więcej rozumiałam. Musiałam też nabrać wprawy przy
liczeniu punktów.
3gnieszka Borowska, kl.4c
Santiago – gra planszowa
Santiago nie jest grą, w której wygrana zależy od rzutu kostką
i przesuwania pionków o wyrzuconą liczbę oczek. Już zawartość solidnego,
dużego pudełka, z szalonymi rolnikami na jego wierzchu wygląda
zachęcająco. W środku znajdują się: mocna plansza; kolorowe małe kostki,
czyli rolnicy; kolorowe patyczki, czyli kanały nawadniające; palmy; banknoty;
pionek źródła wody; żetony plantacji i budowniczego kanału. Całość, nawet
wnętrze pudełka, jest bardzo barwna.
Moim pierwszym wrażeniem było to, że gra będzie trudna. Zaczęłam od
uważnego czytania instrukcji. Spodobał mi się cel gry. Gracze uprawiają na
plantacjach banany, arbuzy, kokosy, paprykę i winogrona. Jak jednak
wiadomo, nic nie urośnie bez wody. Mamy pion oznaczający źródło wody i on