Dla wielu dzisiejszych ludzi życie przedwojennego kawalerzysty kojarzy się głównie z jazdą konną i piciem niezliczonej ilości wyskokowych trunków. Tymczasem rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. Owe, realne życie przedwojennego kawalerzysty, postaram się pokazać na przykładzie zawodowego podporucznika kawalerii.
Promocja oficerska i pierwsze dni w pułku.
W II Rzeczypospolitej aby zostać oficerem służby stałej (jak wówczas określano oficerów zawodowych) nale-żało spełnić parę kryteriów. Obok nienagannej reputacji, końskiego zdrowia i posiadanej matury należało skończyć Szkołę Podchorążych (do 1928 r. Oficerską Szkołę) danego rodzaju broni. Zasadniczo nauka w szkołach trwała 3 lata. Po zdaniu egzaminów koń-cowych każdy z podchorążych mianowany był na pod-porucznika, z odpowiednią do wyników lokatą i odpowiednim starszeństwem. Każda promo-cja odbywała się z odpo-wiednim ceremoniałem i była wyjątkowym dniem w życiu nowomianowanego oficera. Oficer w dniu promocji wiedział już do jakiego pułku zostaje przydzielony, zasadniczo naj-bardziej wyróżniający się, z najwyższymi lokatami ofice-rowie przydzielani byli do uchodzących za "elitarne" pułków.
Skupmy się teraz na tym, co absolwent uchodzącej za najbardziej elitarną Szkoły Podchorążych Kawalerii z Grudziądza musiał mieć aby rozpocząć swoją służbę.
Posiadać musiał szereg rzeczy m. in:
- Mundur polowy i garnizonowy
- wyposażenie osobiste (torba polowa, mapnik, lornetka itp.)
- pistolet oraz szablę
- bieliznę
- prześcieradła
Oczywiście wszystkie te elementy kupował z własnych pieniędzy, z wypłaconego do-datku mundurowego z góry za dwa lata w wysokości 600 zł (czyli +/- dzisiejszych 6000 zł), czasami zapomogi udzielała rodzina. Po przybyciu do pułku oficer kupował jeszcze pełen rząd wierzchowy polowy i sportowy.
Jak widać, już na wstępie życie oficera kawalerii nie było łatwe. Nie bez powodu wtajemniczeni w finanse młodych oficerów cywile nazywali ich "błyszczącą nędzą". Owe wydatki zadłużały nowo promowanego oficera znacznie, tak, że na przy-jemności nie zostawało dużo pieniędzy. Do tego dochodziły jeszcze "dobrowolne" czytaj przymusowe opłaty w pułku, np. na fundusz święta puł-kowego czy obowiązkową prenumeratę "Przeglądu Kawa-lerii". Tak więc już pod względem finansowym począt-kowa służba była bardzo ciężka i wymagała wielu wyrzeczeń a niejednokrotnie zapożyczeń.
Po przybyciu do pułku oficer musiał jeszcze wynająć sobie mieszkanie, kupić do niego umeblowanie i wyposażenie. Płacił również za całodzienne wyżywienie w kasynie. Choć podporucznicy zarabiali dużo więcej niż cywile w służbie państwowej, ich życie niejednokrotnie przedstawiało się finansowo gorzej.