4
Weszliśmy do klasy, gdy tylko pojawiła się nasza nauczycielka. Ola weszła zaraz za nią. Zająłem miejsce obok Kacpra i otworzyłem zeszyt. Nie wiem jak, ale udało mi się zrobić zadanie. Nawet nie pamiętam, kiedy miałbym je zrobić.
- Wiem, jak otworzyć pudełko… chyba – powiedziała Ola.
- Nawet nie wiemy, czy to faktycznie demon i człowiek równocześnie, więc skąd wiesz, czy w ogóle jest jakieś pudełko?
- Co zaszkodzi spróbować? – zapytał Kacper.
- Dziękuję. Przynajmniej jeden z nas jest optymistą. Da się? – zwróciła się do mnie.
- Po prostu wciąż uważam, że to nie możliwe, ale mów – odpowiedziałem.
- Jeżeli sprawimy, że demon zmieni się na naszych oczach, zaobserwujemy to. Wtedy będzie mógł przyjąć tylko jedną postać, w tym wypadku demona.
- Po pierwsze nie wiemy kim jest demon – odpowiadam. – Po drugie jak sprawić, żeby się przemienił na naszych oczach? Po trzecie nie wiemy, czy to w ogóle zadziała.
- Pierwsze możesz chyba wykreślić ze swojej listy – kontruje Kacper. – Znasz zapach.
- Zapach demona, nie człowieka.
- Ale coś dziś wyczułeś. Poznałeś zapach.
- Dalej nie wiem, skąd pochodzi.
- Adrian, jakieś przemyślenia na temat zadania? – usłyszałem głos.
Przez całą tę akcję z demonem nie zorientowałem się, że jesteśmy na matematyce. I choć rozmawialiśmy szeptem, to był to na tyle słyszalny szum, że zwróciliśmy na siebie uwagę. I to chyba był błąd.
Matura miała być dopiero za rok, jednak nauczycielka już teraz przykładała do nauki wielką wagę. Oczywiście każdy, kto by nawet pomyślał o rozmawianiu z kimś innym, znał rozwiązanie zadania. Cóż… w praktyce wychodziło to trochę inaczej. Za karę ja podszedłem do tablicy. Znacie to uczucie, gdy na tablicy przed chwilą było dwa plus dwa, zamykacie oczy na sekundę, a na tablicy przez ten czas pojawia się zadanie optymalizacyjne z gatunku postaci trygonometrycznej liczb zespolonych? Dla mnie mniej więcej taki był to właśnie przeskok.
W drodze do tablicy zdążyłem jakimś cudem przeczytać zadanie. Było o jakichś dwóch ciągach, chyba arytmetycznym i geometrycznym. Przez całą tę walkę z demonami zupełnie nie ogarniałem wcześniejszego miesiąca matematyki. Niby starałem się uważać na lekcjach, ale albo pojawiały się Głosy, których nie umiałem zignorować, albo musiałem kombinować, jak odesłać demona do Baedu. Więc tak… złapałem kolejną jedynkę. Bo to nie ważne, że ratuję życia innych. Nie umiem rozróżnić dwóch ciągów…
Wróciłem do ławki. Zdeterminowało mnie to. Zorientowałem się, że mogę walczyć z demonami, ale nie zdam matury z tej dziedziny. Zacząłem uważać. Postanowiłem też, że po lekcjach nadrobię cały tamten miesiąc. Na moje szczęście miałem talent do matematyki, więc nadrobienie miesiąca nie mogło być niemożliwym zadaniem.
Po dzwonku wróciliśmy do przerwanej rozmowy, jednak nic nie przypomniało mi skąd znałem ten zapach. Wiedziałem, że to stało się niedawno, ale po prostu nie chciało mi się przeszukiwać wszystkich miejsc, w jakich byłem w tamtym tygodniu. Nie wymyśliliśmy też, jak zmusić demona do przemiany. Ogólnie cała ta sprawa to jeden wielki problem.
Dawid Dębowski
cdn...