Nomen Omen Luty 2019 | Page 20

20

Don Kichot wiecznie żywy! - recenzja filmu Człowiek, który zabił Don Kichota

Jak się myśli o tym filmie po raz pierwszy po projekcji trudno jest znaleźć inne słowo kojarzące się z nim niż: ,,dziwny’’. Film ten bowiem jest mieszanką realizmu i fantazji oraz abstrakcji, które zdają się stanowić jedną spójną całość. Problem polega na tym, że zdarzenia śmieszne, ale bardzo dziwne i abstrakcyjne, które na dobrą sprawę bez zastanowienia można by było przypisać do tych fantastycznych, przytrafiają się głównemu bohaterowi już na jawie. I po kolejnych minutach trwania filmu, gdy już na dobre się wejdzie w świat przedstawiony, można się zorientować, że nie bardzo wiadomo czy aktualna scena dzieje się rzeczywistości, czy też jest fantastyczna.

Reżyserem tego filmu jest Terry Gilliam, znany jako współtwórca Latającego Cyrku Monty Pythona oraz z filmów 12 małp (1995) i Teoria wszystkiego (2013). W roli głównej znakomity Adam Driver (ostatnia trylogia Gwiezdnych wojen), a także towarzyszący mu na ekranie Olga Kurylenko (dziewczyna Bonda w Quantum of Solace), równie kapitalny co Driver Jonathan Pryce (m.in. Gra o tron) oraz Robert Duvall ( 2 pierwsze części Ojca chrzestnego).

Za scenariusz odpowiada reżyser wraz z Tony Grisonim.

Utalentowany i znany, ale znudzony reżyser reklam Toby podczas prac nad kolejnym projektem w Hiszpanii spotyka starego szewca Javiera, którego przed laty obsadził w roli Don Kichota w swoim studenckim filmie. Po odniesieniu wielkiego sukcesu tak się wczuł w rolę tej postaci literackiej, że naprawdę uwierzył, iż nią jest. Teraz spotykając Toby’ego bierze go za Sancho Pansę i wyruszają, by ocalić ukochaną Dulcyneę.

Oprócz filmu samego w sobie bardzo interesujące i równie niesamowite są okoliczności, w jakich on powstawał. Dość wspomnieć, że jego zrealizowanie trwało prawie 30 lat (!). Na tak absurdalnie długiego czasu produkcji złożyły się problemy z budżetem, choroby i niesubordynacja aktorów, kwestie związane z umiejscowieniem planu filmowego, na przykład to, że był zbyt blisko bazy NATO i ciągły odgłos przelatujących F-16 nie pozwalał nagrać czegokolwiek, ulewy niszczące sprzęt i krajobraz - a to i tak nie wszystko.