- Widzisz? Zaczął kuleć. Trzeba to wykorzystać. Może nie być drugiej okazji.
Kacper już biegł z uśmiechem na ustach. Myślę, że nie sam fakt skrzywdzenia kogoś mu odpowiadał. Po prostu cieszył się, że wreszcie może pomóc. Nie jest to typ człowieka, który może wysiedzieć na tyłku długi czas.
Po chwili usłyszałem dość głośny krzyk. Dla mnie bardziej przypominał on ryk, niż krzyk, ale pewnie reszta niewtajemniczonych słyszała po prostu wyraz bólu. Podbiegłem do Kacpra i Łukasza. Wzięliśmy Łukasza pod ręce i zaprowadziliśmy go do szatni. Nie było wiele czasu, bo zaraz miał wejść nauczyciel, który tylko poszedł po apteczkę. Na szczęście zaraz za nami wbiegła Ola, która zamknęła drzwi na klucz.
Łukasz zaczął się zmieniać. Na głowie wyrosły mu długie, czerwone włosy, lekko przypominające grzywę konia. Całe ciało stało się szare, jego nogi urosły, zginając się w dziwnych miejscach. Paznokcie na dłoniach i stopach stały się długimi pazurami. Rozpoznałem demona jeszcze zanim się w pełni przeobraził. Strzyga. Mieliśmy lekko przerąbane.
Zanim zdążyła zaatakować, strzeliłem ją błękitnym promieniem.
- Nie baw się! – usłyszałem. – Wypowiedz jego imię!
- Łukaszu Marku – powiedziałem, w sumie bez większego przekonania. Brzmiało to co najmniej głupio.
I nie podziałało. Strzyga rzuciła się na mnie.
Wytworzyłem tarczę z błękitnej energii, sam w sumie nie wiedząc jak. Skontrowałem atak promieniem, raz za razem wypowiadając jego imiona. Przed kilkoma cięciami uchroniłem się, robiąc moje ciało przenikalnym.
- Nie damy rady długo z nim walczyć. Jeśli go nie odmienimy i to zaraz, odeślę go do Baedu! – krzyknąłem.
Czułem, jak powoli energia ze mnie opada. Kacper zaczął próbować krzyczeć jego imię. Jemu też nie wyszło.
Kątem oka zauważyłem, że Ola patrzy w podłogę. Gdy podniosła głowę, jej oczy chyba świeciły na niebiesko, choć mogło mi się to tylko wydawać.
Krzyknęła imię Łukasza. Jej głos stał się nagle ledwo widoczną, białą falą. Ale widoczną! Kiedy fala dosięgła chłopaka, demon zatrzymał się w miejscu. Przez chwilę nie mógł się poruszyć, później z jego ciała wypadł nasz znajomy. Wyciągnąłem rękę w przestrzeni i otworzyłem portal do Baedu. Wysłałem tam demona jedną wiązką promienia.
Łukasz leżał na podłodze, nieprzytomny. Kiedy jednak rozległo się pierwsze pukanie do drzwi, ocknął się.
- Co się stało? – zapytał.
- Potknąłeś się na piłce – szybko skłamał Kacper. – Chyba skręciłeś kostkę, a z tego wszystkiego musiałeś zemdleć. Próbowaliśmy cię docucić i chyba w końcu nam się udało.
Zawsze podziwiałem za to Kacpra. Potrafił wymyśleć najbardziej przekonujące kłamstwo dosłownie w ułamku sekundy. Ciekawe, czy sytuacje wymyśla przed snem?
Ola otworzyła drzwi nauczycielce. Kostka faktycznie była skręcona. Trochę źle się z tym czułem.
- Gdybyśmy nie skręcili mu kostki, pewnie nie to byłoby jego największym zmartwieniem – powiedziała Ola, kładąc mi rękę na ramieniu.
- A propos zmartwień – mówię. – Co to było? Twoje oczy chyba świeciły na niebiesko, gdy wykrzyczałaś jego imię.
- Nie wiem, co to było. Usłyszałam jakieś głosy, które po prostu kazały mi spróbować. A ja posłuchałam.
Wyszliśmy z szatni i wróciliśmy na wf.
Uratowaliśmy człowieka. To wspaniałe uczucie. Nie chciałem, aby na tym się skończyło. Jednak szybko pożałowałem tego życzenia. Bo w głowie pojawił się nowy Głos.