K u l t u r a
10
Bez wątpienia jeden z najlepszych albumów brytyjskiego artysty, cechujący się wyjątkową melodyjnością oraz wręcz baśniową atmosferą. Już na samym początku Almond urzeka genialnym "Madame de La Luna" - gra tu dosłownie wszystko, począwszy od rytmicznej muzyki pop okraszonej dźwiękami orkiestry symfonicznej, aż po poetycki tekst. Kolejne utwory trzymają równy, wysoki poziom czy to w miłosnym "The Desperate Hours", czy w opisującym historię młodego torreadora "Toreador In The Rain". Płyta potrafi oczarować i słucha się jej z wielką przyjemnością. Można nawet odczuć jakby była z jakiegoś innego, magicznego świata. Zwieńczeniem tej niezwykłej wędrówki jest pełen tajemniczości i wzniosłości "Orpheus In Red Velvet". Pozycja obowiązkowa dla nie tylko fana twórczości Marca Almonda, ale także dla każdego, kto chce doznać jedynego w swoim rodzaju muzycznego spełnienia.
Japan "Gentelmen Take Polaroids" (1980):