Modna Bielizna nr 67 | Page 36

Perskie oczko LINGADORE P uszcza je chłopak podrywający dziewczynę, koleś, który razem ze szwagrem robi ciemne interesy, nawet urzędnik, który się tłumaczy z  bzdurnych, ale wciąż obowiązujących przepisów. Oczko robi też grzesznik obiecujący poprawę i  równocześnie planujący kolejne występki. Perskie oko to także nieco już zapomniana, dawna kolokwialna nazwa szklanej protezy oka, która pozostawała nieruchoma w oczodole, ale przy odpowiednim kącie padania światła sprawiała takie wrażenie, jakby jej posiadacz porozumiewawczo mrugał. Puszczanie perskiego oka ma zatem kilka podstawowych konotacji znaczeniowych: to trudny do zdefiniowania sposób patrzenia na płeć przeciwną, powodujący, że jednej osobie robi 34 się zimno i  gorąco na przemian, a  druga czuje motyle w brzuchu (lub na odwrót). To również taka umiejętność przekazu, która całą istotną treść utworu literackiego zawiera nie w tym, co zostało napisane, lecz w tym, co pominięto. Nie jest to zresztą żadne odkrycie, nie od dziś bowiem wiadomo, że najważniejsze jest to, co niewypowiedziane, najwięcej zaś zdarzyć się może między ustami a brzegiem pucharu… Perskie oczko to również tak zaawansowany stan upojenia alkoholowego, że delikwent nie panuje już ani nad własnym ciałem, ani nad duszą, ani też nie jest w stanie kontrolować okien duszy, bowiem jego gałki oczne oddają się w sobie tylko zna nym rytmie dziwnemu chocholemu tańcowi. Jest już więc taki gość tylko do umycia, choć jego oczy mogą wyrażać coś innego… Oczko to też nieskomplikowana gra w  karty, zakładająca, że trzeba dobrać ich tyle, by mieć możliwie najwięcej punktów, ale nie więcej niż dwadzieścia jeden, bo wtedy jest tak zwana fura. Wyjątek (niezwykle rzadko spotykany, o  ile się nie oszukuje) to dwa asy, czyli perskie oczko, co zawsze oznacza wygraną. Perskie oczko jest to więc zarazem jakiś drobny szwindelek, ale też traf, fart niezwykły, pozwalający wyjść cało z opresji. O takim fartownym finale można mówić w  sytuacji beznadziejnej, w której tylko cud mógłby uratować od niechybnej katastrofy. Cud albo zimna krew, o  którą wszak trudno w momencie wielkich emocji, które niewątpliwie zawsze towarzyszą ostatecznemu upadkowi, czymkolwiek on jest i cokolwiek oznacza. Czy można bowiem zachować spokój