Perskie
oczko
LINGADORE
P
uszcza je chłopak podrywający dziewczynę, koleś, który razem ze szwagrem
robi ciemne interesy, nawet urzędnik,
który się tłumaczy z bzdurnych, ale wciąż
obowiązujących przepisów. Oczko robi też
grzesznik obiecujący poprawę i równocześnie planujący kolejne występki. Perskie oko
to także nieco już zapomniana, dawna kolokwialna nazwa szklanej protezy oka, która
pozostawała nieruchoma w oczodole, ale przy
odpowiednim kącie padania światła sprawiała
takie wrażenie, jakby jej posiadacz porozumiewawczo mrugał.
Puszczanie perskiego oka ma zatem kilka podstawowych konotacji znaczeniowych: to trudny do zdefiniowania sposób patrzenia na płeć
przeciwną, powodujący, że jednej osobie robi
34
się zimno i gorąco na przemian, a druga czuje
motyle w brzuchu (lub na odwrót). To również
taka umiejętność przekazu, która całą istotną
treść utworu literackiego zawiera nie w tym, co
zostało napisane, lecz w tym, co pominięto. Nie
jest to zresztą żadne odkrycie, nie od dziś bowiem wiadomo, że najważniejsze jest to, co niewypowiedziane, najwięcej zaś zdarzyć się może
między ustami a brzegiem pucharu…
Perskie oczko to również tak zaawansowany
stan upojenia alkoholowego, że delikwent nie
panuje już ani nad własnym ciałem, ani nad duszą, ani też nie jest w stanie kontrolować okien
duszy, bowiem jego gałki oczne oddają się w sobie tylko zna nym rytmie dziwnemu chocholemu
tańcowi. Jest już więc taki gość tylko do umycia,
choć jego oczy mogą wyrażać coś innego…
Oczko to też nieskomplikowana gra w karty,
zakładająca, że trzeba dobrać ich tyle, by mieć
możliwie najwięcej punktów, ale nie więcej niż
dwadzieścia jeden, bo wtedy jest tak zwana fura.
Wyjątek (niezwykle rzadko spotykany, o ile się
nie oszukuje) to dwa asy, czyli perskie oczko, co
zawsze oznacza wygraną.
Perskie oczko jest to więc zarazem jakiś drobny
szwindelek, ale też traf, fart niezwykły, pozwalający wyjść cało z opresji. O takim fartownym
finale można mówić w sytuacji beznadziejnej,
w której tylko cud mógłby uratować od niechybnej katastrofy. Cud albo zimna krew, o którą
wszak trudno w momencie wielkich emocji, które niewątpliwie zawsze towarzyszą ostatecznemu upadkowi, czymkolwiek on jest i cokolwiek
oznacza. Czy można bowiem zachować spokój