ponownie jawi się jako samotna wyspa, pozostając jakoby oderwanym nie tylko od społeczności więźniów, ale również od obozowych struktur formalnych.
Trudno wyjaśnić, skąd w obozowej stajni wzięły się dzieci, które Teddy częstuje chlebem
i mlekiem. W rzeczywistości nie mogło ich tam być. Oczywiste jest, że scena ta jest zupełnie nieautentyczna. Więźniowie ukazani w filmie korzystają z dużej swobody, nie widać tutaj ścisłego planu dnia, w którym aktywność osadzonych podlegała niemal nieustannej kontroli. Przez cały okres pobytu w obozie Teddy nie uczestniczy w apelach, przemieszcza się zupełnie swobodnie i o każdej porze pomiędzy stajnią, szpitalem SS a szpitalem więźniarskim.
Poważne przeinaczenia historyczne można wskazać także w następującej po tym sekwencji zdarzeń (od trzynastej minuty filmu), w której Teddy, oskarżony o kradzież jabłek z domu Rapportführera, zostaje wraz z dwoma więźniami (jednym z nich jest młodociany Janek) odprowadzony na dziedziniec bloku 11 pod tzw. ścianę straceń (lub ścianę śmierci), gdzie odbywa się egzekucja. Skazanych morduje osobiście Rapportführer, strzałem z krótkiej broni palnej
w czoło. Teddy i Janek cudem unikają rozstrzelania, Rapportführer zamienia im karę na 25 batów i pobyt w karnej kompanii (tzw. SK). Cała scena jest odstępstwem od biografii głównego bohatera oraz poważnym przeinaczeniem faktów historycznych. W rzeczywistości Pietrzykowski został jesienią 1940 r. przyłapany na organizowaniu ziemniaków, a w konsekwencji skazany na karę chłosty, jednak nie trafił za to do karnej kompanii. Najdotkliwszą konsekwencją, jaka faktycznie dotknęła Pietrzykowskiego, było wyrzucenie go z obozowej stolarni i przeniesienie do SS-Hütte Porombka, bardzo ciężkiego komanda zajmującego się budową domu wypoczynkowego dla SS w Porąbce.
Filmowy Teddy wraz z Jankiem po otrzymaniu kary chłosty wracają do pracy w kamieniołomie. Nie mają typowych dla więźniów osadzonych
w SK oznaczeń na pasiakach (czarnych punktów naszytych przy numerze więźniarskim), nic nie wskazuje na różnicę w ich traktowaniu. Tym samym twórcy filmu w żaden sposób nie obrazują, czym była karna kompania i na jakich zasadach osadzano w niej więźniów, a widz ma wrażenie, że pobyt w niej głównego bohatera został pominięty. Zupełnie niepotrzebnie wprowadzają ten wątek, szczególnie, że nie rozwijają go w kolejnych scenach.
Poważniejsze błędy merytoryczne pojawiają się
w samej scenie egzekucji na dziedzińcu bloku 11. Wydarzenia te mają miejsce jeszcze przed pierwszą obozową walką Pietrzykowskiego,
w niedługim czasie po jego przybyciu do obozu,
a zatem prawdopodobnie jesienią 1940 r.
W tamtym czasie nie rozstrzeliwano jeszcze więźniów na placu pomiędzy blokami 10 i 11, ale w żwirowni poza ścisłym terenem obozu. Sama ściana straceń w tamtym czasie nie istniała. Została ona zbudowana dopiero rok później, tuż przed pierwszą egzekucją, jakiej dokonano na dziedzińcu bloku 11 w dniu 11 listopada 1941 r. Inną sprawą jest to, iż więźniowie rozstrzeliwani byli nago, nie w pasiakach, jak ukazano to na filmie, a strzał oddawano w tył głowy, nie w twarz.
Należy mieć na uwadze, że karę śmierci przez rozstrzelanie zarządzano na drodze formalnej,
a kiedy już była wydana, to Rapportführer nie miał kompetencji po temu, ażeby ją cofnąć i zamienić na inną. Nie mógł także pozorować próby ucieczki w przypadku więźniów postawionych przed plutonem egzekucyjnym, to byłoby nielogiczne, zwłaszcza na zamkniętym z czterech stron dziedzińcu bloku 11. Gdyby zatem chciał zabić więźniów poza formalną procedurą i oskarżyć ich o próbę ucieczki, mógł to zrobić w ich miejscu pracy lub w drodze ze stolarni do obozu. Niemożliwe było również samowolne ułaskawienie jednego skazańca i na jego miejsce wyznaczenie doraźnie innego, przypadkowego, tylko po to, żeby ilość się zgadzała, ponieważ meldunki karne i wyroki śmierci wypisywane były imiennie dla konkretnego więźnia. Kiedy kwestia wykonania wyroku weszła na drogę formalną była doprowadzana do końca z zachowaniem procedur. Dialog pomiędzy esesmanami dotyczący liczby wypisanych meldunków i podniesienia stawki, jaką miał otrzymać esesman za rozstrzelanie więźniów jest więc w świetle wiedzy
o procedurach formalnych obowiązujących
w obozie zupełnie nieautentyczny. Tym bardziej że w zachowanej dokumentacji obozowej nie odnaleziono jak dotąd śladów wskazujących, iż esesmani otrzymywali dodatkowe wynagrodzenie pieniężne za rozstrzelanie więźnia. Wbrew temu, co się potocznie uważa, obóz nie był miejscem całkowitej samowoli esesmanów w kwestii uśmiercania więźniów – to doprowadziłoby do chaosu w ewidencji więźniów.
Kwestią zagadkową w omawianej scenie jest również ustawiona niedaleko miejsca egzekucji skrzynia z rzeczami osobistymi, z której Rapportführer wyciąga zegarek na łańcuszku i pluszową zabawkę. Przedmioty te widzimy później w jednej ze scen rozgrywających się już w domu Rapportführera, gdy cała rodzina zasiada wspólnie do stołu. Zapewne intencją twórców było symboliczne ukazanie grabieży mienia ofiar obozu przez członków załogi SS. Choć taki proceder niewątpliwie miał miejsce, to jednak sposób jego przedstawienia w filmie jest zupełnie nietrafiony. Widza zaskakuje, skąd ta skrzynia wzięła się na dziedzińcu bloku 11 i do kogo należały znajdujące się w niej przedmioty. Są wśród nich m.in. skórzana teczka, parasole, odzież i zabawka, a więc rzeczy „cywilne”, nie będące własnością więźniów obozu (mienie osobiste więźniów były w momencie wejścia do obozu oddawane do depozytu i zwracane np. w przypadku zwolnienia z obozu).