Niestety, tym samy tropem – zbliżenia filmowej reprezentacji do obrazu utrwalonego
w powszechnej świadomości – poszedł reżyser
w kwestii przedstawienia zagłady Żydów w KL Auschwitz. Jak sam argumentuje, nie wszyscy wiedzą, że pierwsze masowe transporty ludności żydowskiej do obozu miały miejsce dopiero po dwóch latach jego funkcjonowania, w ogólnym mniemaniu działo się to od początku. Scena przemarszu Żydów do komory gazowej
i mordowania ich za pomocą gazu Cyklonu B pojawia się już w siedemnastej minucie filmu. Choć obraz Barczewskiego nie wskazuje widzowi żadnych konkretnych dat, to jednak znajomość historii obozu i biografii Pietrzykowskiego oraz obserwacja biegu filmowych zdarzeń pozwala
w przybliżeniu szacować czas akcji. I tak wspomniana wyżej cena mordowania Żydów rozgrywa się prawdopodobnie jesienią 1940 r., co jest poważnym przekłamaniem faktograficznym. Pierwsze próby użycia Cyklonu B do uśmiercania ludzi miały miejsce rok później.
Można w tym miejscu zadać pytanie, czy rolą filmu historycznego powinno być hołdowanie potocznym przekonaniom i utrwalanie mylnych schematów myślenia, czy przeciwnie – przełamywanie powszechnych błędnych opinii na rzecz upowszechniania faktów. Inaczej mówiąc, czy szukając kompromisu pomiędzy autentyczną historią a wymogami obrazu kinowego, twórcy powinni przybliżać narrację do potocznej świadomości, czy raczej potoczną świadomość do wiedzy. Dylemat ten jest obecny na każdym etapie tworzenia filmu inspirowanego faktami,
a podjęcie właściwych decyzji uzależnione jest właściwie tylko od intencji i wrażliwości twórców.
Na podstawie przedstawionych w dalszej części, wybranych przykładów nieścisłości i przekłamań faktograficznych dostrzeżonych w filmie Mistrz, czytelnik może sam ocenić, na ile Barczewskiemu powiodła się próba znalezienia odpowiedniej równowagi między realiami a prawami kina i czy obraz Mistrz w większym stopniu przekazuje wiedzę, czy zniekształca autentyczną historię Tadeusza Pietrzykowskiego.
W filmie wyraźnie widoczna jest inspiracja przede wszystkim wspomnieniami samego Tadeusza Pietrzykowskiego, choć można mieć wątpliwości, czy na etapie tworzenia scenariusza sięgnięto do jakichkolwiek innych źródeł. Twórcy zaproponowali odbiorcy subiektywny obraz obozu widzianego oczami głównego bohatera. Konsekwentne utrzymywanie takiej perspektywy można by uznać za wystarczające uzasadnienie dla ograniczenia bazy źródłowej wyłącznie do zapisów pamięci świadka. Jednocześnie jednak taka odjednostkowa perspektywa powinna się wiązać z zachowaniem możliwie jak najdalej idącej rzetelności w prezentowaniu nie tylko losów głównego bohatera, ale także jego odczuć, działań i motywacji. Tymczasem podejście twórców do biografii głównego bohatera cechuje duża swoboda, a wręcz dezynwoltura. Podstawowym jej przejawem jest spłycenie obozowych dziejów Tadeusza Pietrzykowskiego niemal wyłącznie do poczynań sportowych. Przedstawiona w filmie postać Teddy’ego jest jednowymiarowa zarówno pod względem osobowości, jak i podejmowanych w obozie działań. Co więcej, biografia Pietrzykowskiego została nie dość, że uproszczona, to jeszcze miejscami wprost przekłamana. W konsekwencji filmowy bieg wypadków uniemożliwia widzowi zrozumienie sekwencji zdarzeń i osobistych motywacji, które doprowadziły Pietrzykowskiego do Auschwitz, a tam – na bokserski ring, oraz wskazanie okoliczności które spowodowały, iż ostatecznie po wyzwoleniu zrezygnował on
z kariery sportowej na rzecz pracy z młodzieżą.
Bohatera poznajemy w momencie przyjęcia do obozu koncentracyjnego Auschwitz.
W retrospekcji widzimy trening bokserski odbywający się w ogrodzie oraz aresztowanie Tadeusza przez gestapo w jego własnym (jak domniemywa widz) domu. Przyczyny pojmania nie zostały choćby zasugerowane, przez co odbiorca nie może nawet podejrzewać, że ma do czynienia nie tylko z przedwojennym bokserem, ale też żołnierzem walczącym w kampanii wrześniowej i czynnym uczestnikiem ruchu oporu, zaprzysiężonym już w listopadzie 1939 r.
W chwili wybuchu wojny rodzina Pietrzykowskiego zajmowała mieszkanie
w jednej z warszawskich kamienic, a nie w domu, czy wręcz dworku otoczonym ogrodem. I nie tam doszło do jego aresztowania. Wiosną 1940 r. Pietrzykowski wyjechał do Zakopanego
z zamiarem nielegalnego przekroczenia granicy
i przedostania się do Francji, do formującego się tam Wojska Polskiego. Razem z Tadeuszem Kasprzyckim został pojmany przez żandarmów węgierskich niedaleko granicy jugosłowiańskiej. Zanim trafił do Auschwitz, przeżył pobyt
i brutalne przesłuchania w więzieniach m.in.
w Rożniawie (ówczesne terytorium Węgier), Muszynie i Nowym Sączu.
Jak zostało wspomniane wyżej, w obozie również dołączył do organizacji podziemnej. Wątek obozowej działalności konspiracyjnej oraz osobistej znajomości i współpracy z Pileckim nie wiadomo dlaczego został w filmie niemal całkowicie pominięty (poza jedną krótką sceną, kiedy Teddy przekazuje leki więźniowie zatrudnionemu w szpitalu więźniarskim). A przecież, jak relacjonuje sam Pietrzykowski jeśli boks na początku był głównym celem, tak w późniejszych latach stał się tylko zasłoną, odskocznią tego, co trzeba było robić naprawdę. A tym, co trzeba było robić, to co w każdym z nas kiełkowało, to działanie charytatywne na rzecz współkolegów więźniów, co w końcu doprowadziło do zorganizowania walki podziemnej w obozie. W ramach tej działalności Pietrzykowski nawiązał kontakty z ludnością cywilną – sam wspomina kolejarzy oświęcimskich, za pośrednictwem których do obozu dostarczane były np. leki dla więźniów. Był również pośrednikiem w przekazywaniu informacji i rozkazów Pileckiego, przekazywał kosztowności organizowane przez więźniów mających dzięki swojej pracy dostęp do mienia ofiar masowej zagłady – pozyskane w ten sposób pieniądze, złoto i biżuteria były wykorzystywane do przekupywania esesmanów i zdobywania ich przychylności. Po otrzymaniu pracy w ambulatorium SS i nawiązaniu bliższego kontaktu z Marią Stromberger (której uosobieniem w filmie jest postać Marii) Pietrzykowski wykradał medykamenty i przekazywał je do szpitala więźniarskiego.
Obozowy życiorys Pietrzykowskiego wypełniony jest znajomościami z wieloma czynnymi uczestnikami konspiracji, ludźmi zasłużonymi na gruncie samopomocy więźniarskiej i nie tylko. Poza Pileckim byli to także bracia Kupcowie z Poronina, Stanisław Barański (nr 132), Edward Pyś (nr 379), Bronisław Czech (349) i wielu innych, których nazwiska przywołuje wielokrotnie w swojej relacji wskazując rolę, jaką odegrali oni w jego obozowym życiorysie. W swojej relacji Pietrzykowski podkreśla, że to dzięki protekcji braci Kupców (moich obozowych przyjaciół – jak sam zaznacza) otrzymał przydział do dobrego, stosunkowo bezpiecznego komanda stolarzy, choć nie posiadał niezbędnych w tej pracy umiejętności ani wiedzy.
To obozowym kolegom, w tym Pileckiemu zawdzięcza ocalenie w czasie gdy chorował na tyfus. Kiedy leżał półprzytomny w gorączce ofiarnie opiekowali się nim zatrudnieni w obozowym szpitalu więźniowie, m.in.: Stanisław Kłodziński, Stanisław Głowa, Jan Pierzchała i inni. W tamtym czasie w szpitalu więźniarskim przeprowadzane były regularne wybiórki, w czasie których więźniów uznanych za niezdolnych do pracy i źle rokujących skazywano na śmierć. Pietrzykowski ponownie uniknął wyroku dzięki łańcuchowi wsparcia ze strony obozowych kolegów. Dzień przed planowaną selekcją w szpitalu pojawił się Pilecki wraz z braćmi Barańskimi. Wyprowadzili oni Pietrzykowskiego – wciąż jeszcze zbyt słabego, aby mógł iść o własnych siłach – ze szpitala i ukryli na bloku. Załatwili mu także przeniesienie do pracy w ambulatorium SS, gdzie początkowo, w kluczowym okresie rekonwalescencji po tyfusie, pomagał przy pracach porządkowych stopniowo wracając do pełni sił. To tylko kilka przykładów koleżeńskiej pomocy, której doświadczył w obozie Pietrzykowski, i która bezpośrednio przełożyła się na fakt jego ocalenia z obozu.