odczłowieczenie. To zupełnie zmienia paradygmat. Dlatego powiem tak: jeżeli nie zmierzymy się z tą książką, uczciwie nie przedyskutujemy i nie wyciągniemy praktycznych wniosków – popełnimy fatalny grzech zaniedbania.
Który z rozdziałów poruszył Pana najbardziej? Czy coś Pana zaskoczył
Trudne pytanie. Bo tę książkę naprawdę trzeba czytać jako całość. Każdy rozdział jest wprawdzie zamkniętą opowieścią, ale wszystkie układają się w obraz panoramiczny. Opracowanie Cywińskiego jest jak mozaika: zachwyca każdy kamień, ale dopiero robiąc krok do tyłu i patrząc na cały misterny układ – widzimy obraz Auschwitz. Powtarzam: obraz tak bliski rzeczywistości, że obóz staje się niemal namacalny i doświadczany zmysłami. Poza tym ta książka ma misterną konstrukcję także w tym sensie, że starannie przemyślana jest kolejność rozdziałów. Cywiński świadomie prowadzi czytelnika przez labirynt Auschwitz.
Gdybym jednak musiał wybrać jeden rozdział, wskazałbym na ten o zmuzułmanieniu – czyli stanie skrajnego wycieńczenia i otępienia więźniów. Ostatniego stadium życia bez życia. To temat, który – jeżeli w ogóle wolno tak powiedzieć – fascynuje mnie i pochłania od lat. Ale podczas lektury byłem zaskoczony, jak wiele relacji udało się Cywińskiemu jeszcze wyłowić. Jak wiele nowych rzeczy dowiedziałem się z tych piętnastu stron. A przede wszystkim: o ile więcej zrozumiałem. Zresztą zaraz po tym rozdziale przychodzi kolejny… o silnej woli. O to właśnie tu chodzi: zestawienie przez Cywińskiego obok siebie dwóch biegunowo skrajnych doświadczeń wydobywa z relacji więźniarskich jeszcze głębszy sens.
Z przyczyn, które Piotr Cywiński wymienia na wstępie, „Auschwitz. Monografia człowieka” nie jest książką skończoną, choćby ze względu na ogromną rozległ
Auschwitz i Holokaust muszą na wieki pozostać otwartą i niezabliźnioną raną. Jak mówiłem: ta opowieść nigdy nie znajdzie końca, bo zawsze będziemy jedynie zbliżać się do jądra ciemności. Ale właśnie cały sens ukryty jest w tym wysiłku nieustannego zbliżania się. Przez lata dominowało przekonanie, że o Auschwitz powiedziano już wszystko. Piotr Cywiński właśnie wywrócił stolik. Pokazał nowy kierunek. Sobie i innym. Teraz naszym wspólnym – nie boję się tego powiedzieć – obowiązkiem jest tam podążyć.
Marek Zając. Fot. Inbornmedia / POLSAT