Memoria [PL] Nr 46 (07/2021) | Page 14

Z MARKIEM ZAJĄCEM

O KSIĄŻCE „AUSCHWITZ. MONOGRAFIA CZŁOWIEKA”

ROZMAWIA PAWEŁ SAWICKI

Czym Pana zdaniem „Auschwitz. Monografia człowieka” różni się od dotychczas napisanych książek analizujących losy więźniów w obozie Auschwitz?

To książka przełomowa. Inna niż wszystkie. Oczywiście najważniejszym punktem odniesienia są i pozostaną relacje byłych więźniów i Ocalałych z Zagłady. Ale właśnie na ich wspomnienia nikt jeszcze nie spoglądał

w sposób tak pionierski jak Piotr Cywiński. Zawsze powtarzam: nigdy nie będziemy

w stanie ostatecznie pojąć doświadczenia Świadków i nigdy nie dotkniemy samego jądra ciemności zwanego Auschwitz. I zdania nie zmieniam. Nie sądziłem jednak, że można się tak bardzo zbliżyć do tych nieosiągalnych

w pełni sfer.

Dla Cywińskiego relacje byłych więźniów

i Ocalałych z Zagłady są busolą w podróży do najgłębszych ludzkich doznań. Do głębin

i czeluści człowieczeństwa. Ale jednocześnie to nie jest książka filozoficzna w tym sensie, że gubi się i plącze w abstrakcyjnych rozważaniach. Autor ani na moment nie odrywa się od brutalnego konkretu Auschwitz. Od początku do końca tego monumentalnego opracowania jesteśmy w obozie – niemal fizycznie doświadczając tego miejsca. Skąd wziął się tak niesamowity efekt? Po pierwsze: Cywiński poświęcił Auschwitz własne życie. Umysł i duszę. Czas, wrażliwość i talent. Po drugie: pisząc o mechanizmach psychologicznych – często wręcz przekraczających granicę między świadomością i podświadomością – ani na moment nie przestał być historykiem.

 

Forma książki jest bardzo szczególna. To nie tylko setki fragmentów wspomnień i relacji, ale też bardzo szczególna i analityczna narracja autora-narratora. To książka, po którą

– z różnych powodów – powinny sięgnąć zarówno osoby profesjonalnie zajmujące się historią, jak i zwykli czytelnicy. Wydaje się, że każdy z nich odczytywać będzie ten tekst nieco inaczej, prawda?

Po tę książkę powinien sięgnąć każdy, kto chce zbliżyć się do Auschwitz. Bez względu na motywację. Kto chce nie tylko czegoś się dowiedzieć, ale przede wszystkim – coś zrozumieć. To rzadki przykład książki o najwyższych walorach naukowych i badawczych, którą jednocześnie po prostu połknie laik. To pierwsza syntetyczna próbą odpowiedzi na pytania, które stawiają niemal wszyscy zwiedzający dawny obóz. Co pozwoliło przetrwać tym nielicznym? Co czuli? Jak rozumieli sprawiedliwość? Dlaczego mimo wszystko potrafili kochać i śmiać się? O czym marzyli? Co myśleli o świecie za drutami? Co ich ostatecznie załamywało – a co dawało siłę? 

Jeżeli chodzi o profesjonalistów, adresatem są nie tylko historycy. Ta książka musi otworzyć wielką międzynarodową debatę o istocie

i metodach nauczania o Auschwitz

i Holokauście. Bo opracowanie Cywińskiego jest jak przestawienie zwrotnicy. Otwiera oczy i każe na nowo przemyśleć mnóstwo kwestii, które od dziesięcioleci uznawaliśmy za nienaruszalne pewniki. Przykładowo: dotychczas panowało powszechne przekonanie, że przez pryzmat Auschwitz możemy pokazać człowieka w tzw. sytuacjach skrajnych czy granicznych. Miało to kapitalny wpływ na wysiłki edukacyjne czy wychowawcze na całym świecie i było jednym

z  filarów nauczania o Holokauście. Tymczasem Cywiński udowadnia, że to błędne do szpiku kości założenie. Że Auschwitz pokazuje człowieka nie w sytuacjach granicznych, ale

w świecie zaprogramowanym na totalne odczłowieczenie. To zupełnie zmienia paradygmat. Dlatego powiem tak: jeżeli nie zmierzymy się z tą książką, uczciwie nie przedyskutujemy i nie wyciągniemy praktycznych wniosków – popełnimy fatalny grzech zaniedbania.  

Który z rozdziałów poruszył Pana najbardziej? Czy coś Pana zaskoczyło?

Trudne pytanie. Bo tę książkę naprawdę trzeba czytać jako całość. Każdy rozdział jest wprawdzie zamkniętą opowieścią, ale wszystkie układają się w obraz panoramiczny. Opracowanie Cywińskiego jest jak mozaika: zachwyca każdy kamień, ale dopiero robiąc krok do tyłu i patrząc na cały misterny układ – widzimy obraz Auschwitz. Powtarzam: obraz tak bliski rzeczywistości, że obóz staje się niemal namacalny i doświadczany zmysłami. Poza tym ta książka ma misterną konstrukcję także w tym sensie, że starannie przemyślana jest kolejność rozdziałów. Cywiński świadomie prowadzi czytelnika przez labirynt Auschwitz.

Gdybym jednak musiał wybrać jeden rozdział, wskazałbym na ten o zmuzułmanieniu – czyli stanie skrajnego wycieńczenia i otępienia więźniów. Ostatniego stadium życia bez życia. To temat, który – jeżeli w ogóle wolno tak powiedzieć – fascynuje mnie i pochłania od lat. Ale podczas lektury byłem zaskoczony, jak wiele relacji udało się Cywińskiemu jeszcze wyłowić. Jak wiele nowych rzeczy dowiedziałem się z tych piętnastu stron. A przede wszystkim: o ile więcej zrozumiałem. Zresztą zaraz po tym rozdziale przychodzi kolejny… o silnej woli. O to właśnie tu chodzi: zestawienie przez Cywińskiego obok siebie dwóch biegunowo skrajnych doświadczeń wydobywa z relacji więźniarskich jeszcze głębszy sens.

Z przyczyn, które Piotr Cywiński wymienia na wstępie, „Auschwitz. Monografia człowieka” nie jest książką skończoną, choćby ze względu na ogromną rozległość językową pozostawionych świadectw. Czy ma pan jakąś radę dla autora? Z jednej strony można książkę uznać za dzieło skończone, z drugiej - za początek tej pracy.

Auschwitz i Holokaust muszą na wieki pozostać otwartą i niezabliźnioną raną. Jak mówiłem: ta opowieść nigdy nie znajdzie końca, bo zawsze będziemy jedynie zbliżać się do jądra ciemności. Ale właśnie cały sens ukryty jest w tym wysiłku nieustannego zbliżania się. Przez lata dominowało przekonanie, że o Auschwitz powiedziano już wszystko. Piotr Cywiński właśnie wywrócił stolik. Pokazał nowy kierunek. Sobie i innym. Teraz naszym wspólnym – nie boję się tego powiedzieć – obowiązkiem jest tam podążyć.