Holokaustu; owszem, Żydzi stanowią 90 procent ofiar, ale musimy pamiętać, że wśród ofiar znaleźli się również Polacy, Romowie, sowieccy jeńcy wojenni, Świadkowie Jehowy, homoseksualiści
i przedstawiciele innych mniejszości znienawidzonych przez ideologię nazistowską. Zrozumienie, jak wyglądał obozowy świat, może być dla ludzi szokujące.
Wraz z całym zespołem podjął Pan ważną, ale ryzykowną decyzję, by nie rozpoczynać wystawy od elementu, który odwiedzający natychmiast rozpoznają. Myśląc o obrazach z Auschwitz, większość chciałaby od razu zobaczyć przeprowadzanie selekcji, jakieś symboliczne przedmioty. Podjął Pan odważną decyzję, by ukazać mniej znany kontekst – szczególnie poza Polską, ponieważ podróż rozpoczyna się od odległej historii Oświęcimia.
LF: Kuratorzy byli bardzo zainteresowani tym tematem i chcieli, by ludzie zrozumieli, że zanim powstał obóz Auschwitz, Oświęcim miał swoją historię. Miasto to funkcjonuje też w teraźniejszości i ma plany na przyszłość. To piękne miejsce, które warto odwiedzić. Istotne było, by ludzie zrozumieli, że to polskie miasto kiedyś tętniło życiem. Aż nagle nastąpił zwrot
w historii. Myślę, że odwiedzający wystawę docenią to podejście, ponieważ może im ono pomóc zrozumieć ogromną tragedię obozu w kontekście drugiej wojny światowej i Holocaustu.
Zna Pan wystawę na pamięć. Czy teraz, przechadzając się po salach, jest takie miejsce, w którym nadal Pan się zatrzymuje?
LF: Jest kilka takich punktów. Oczywiście but ze skarpetką – to bardzo silny element
z wielu powodów. Każdy artefakt posiada swój własny wyjątkowy głos i każdy nawiązuje inną dyskusję z każdym z odwiedzających. Dla mnie ten przedmiot mówi, że nic nie wiemy o osobie, do której należał. Została on