Memoria [PL] Nr 29 (02/2020) | Page 20

Wiele scen oglądanych jest z drugiej strony drutu kolczastego zajmującego całą powierzchnię płótna, niczym z punktu widzenia wyimaginowanego uciekiniera lub bezradnego świadka. Dalej naszym oczom ukazują się kolejne przykłady potężnej siły sugestii artystki: Birkenau KZ, 1944 opowiada o dziecku stojącym na palcach, które przez okna, celowo umieszczone zbyt wysoko, widzi jedynie kominy. Z 6399, zadziwiająca, wyraźnie nowoczesna kompozycja przedstawiająca obozowy numer autorki – tatuaż, na który została skazana, tak jak wszyscy inni deportowani od początku 1943 roku, po dotarciu do Auschwitz i którego nie ukrywa nigdy, na żadnym zdjęciu. Litera Z pochodzi od słowa Zigeuner.

Galeria Ravensbruck sprawia, że oglądającego przeszywa dreszcz do szpiku kości: obrazy są zalane bielą, linie przypominają smaganie biczem. Ta sala poświęcona została żeńskiemu obozowi w Ravensbrück, gdzie Ceija, jej matka Sidi oraz siostra Kathi zostały deportowane niedługo przed okrutną likwidacją “obozu cygańskiego” w Auschwitz (2 sierpnia). Miało to miejsce najprawdopodobniej w maju bądź czerwcu 1944 – Mitzi dotarła niedługo przed nimi, w kwietniu. W Ravensbrück ktoś ciągle cię obserwuje. Przyjętą perspektywą może być widok z wieży strażniczej. Wielkie przekrwione oko spogląda na Ravensbrück 1944. To więcej niż tylko „oko zła”: to smutne słońce, oko umarłych przyglądających się żywym, wiecznie otwarte oko, które jest nieprzerwanym świadkiem tego, co nie może popaść w zapomnienie i zapisuje te zdarzenia na swojej siatkówce. W Ravensbrück, tak jak i w innych pracach artystki, kompozycja zdominowana jest przez pasy i prostokąty: w ten sposób na pracach widoczny jest aspekt militarny, coś nie do wyzbycia się, co pojawia się nawet w pejzażach. Dominują nad nimi złowrogie postaci, takie jak Oberaufseherin Dorothea Binz, która wydaje się stać pośrodku drogi w pracy Bez tytułu, 28.01.2001. Mała Ceija zafascynowana była tym ucieleśnieniem okrucieństwa i perwersji, jaki reprezentowała Binz, kobieta o nienagannym wyglądzie i starannie ułożonych blond lokach. W odróżnieniu od tych postaci, ciała deportowanych to pozbawione formy ślady pędzla rozpoczynające swoją podróż ku upiornej przyszłości. W deportowanych tlą się jednak pozostałości życia, wyrażone w ich kolorowych ubraniach, jak na przykład w zapierającym dech w piersiach korowodzie postaci z pracy Kobiety z Ravensbrück, 1944, zawieszonym gdzieś pomiędzy wiernym przedstawieniem rzeczywistości a abstrakcją.

W styczniu 1945 Sidonie i Ceija zostały przetransportowane ciężarówką, a następnie pieszo do obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen; Kathi została deportowana do obozu pracy przymusowej Rechlin-Retzow, a Mitzi do Büchenwaldu. Ceija przeżyła, podczas gdy zginęli ci, których uważała za swoich przyjaciół i sojuszników. Ogrzewała się ukrywając pod stertami ciał, przeżyła zjadając skórę z pasków, ścinki materiałów, sznurowadła – deportowani dostali jedzenie dopiero po długim czasie. W pracy Bez tytułu, Umieram z głodu w oglądających wpatruje się człowiek zatapiający się w śniegu, woła do nas, a my po raz kolejny znajdujemy się po drugiej stronie drutu kolczastego. Ceija opowiadała o tym, jak znalazła małą gałązkę i z apetytem wyssała z niej soki. Twierdziła, że to ocaliło jej życie, więc zaczęła podpisywać wszystkie swoje prace symbolem gałązki. Podobnie do samego procesu tworzenia, który artystka dzieli na „jasne” i „ciemne” prace, ewoluuje nadzieja. W pracy Bez tytułu, 21.11.2009 przekazuje, iż „za drutem kolczastym był ogromny strach”. Wyobraźnię artystki nawiedzają dwa zwierzęta. To kruki, obecne od samego początku do samego końca wystawy, oraz psy – zajadli towarzysze oprawców. W sekcji tej znajdują się inne niezwykle trudne w odbiorze obrazy, takie jak Bergen-Belsen, 1945, obóz wyzwolony przez oddziały brytyjskie 15 kwietnia, a następnie podpalony, by zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się epidemii szerzących się wśród więźniów, którym udało się przetrwać aż do tego momentu. Nawet tu, pośród rozgrywających się prawdziwie apokaliptycznych scen, stoi drzewo, okazałe i pełne życia.