Memoria [PL] Nr. 18 (03/2019) | Page 18

Opracowywanie tego zbioru trwa w zasadzie do chwili obecnej, ponieważ wciąż pozyskiwane są nowe informacje o osobach wymienionych w dokumentach. Pochodzą one głównie z internetowych baz danych osób prześladowanych w okresie narodowego socjalizmu, które zostały udostępnione m.in. przez takie instytucje jak Yad Vashem w Izraelu, Archiwum Federalne w Niemczech, Muzeum Żydowskie w Pradze, Archiwum Dokumentacji Austriackiego Ruchu Oporu w Wiedniu i mniejsze inicjatywy obywatelskie realizowane głównie w Niemczech2.

Zdobyte informacje ułatwiły porządkowanie zbioru, umożliwiając np. wyodrębnienie kolekcji dokumentów dotyczących danej osoby czy rodziny oraz ustalenie jej losów. Na ukończeniu są prace nad ostatecznym opracowaniem tej grupy archiwaliów, których zwieńczeniem jest inwentarzowa baza danych stworzona specjalnie dla tej wyjątkowej kolekcji.

Opisany wyżej zbiór archiwaliów jest szczególnie bliski autorce niniejszego tekstu, ponieważ był pierwszym, z którym zetknęła się po rozpoczęciu swojej trwającej od 1999 r. przygody archiwalnej. Uporządkowanie i opisanie prywatnych dokumentów znalezionych po wojnie i przechowywanych w muzealnym archiwum było pierwszym zadaniem, z jakim miała się zmierzyć.

Należy podkreślić, że dostęp do Internetu nie był wówczas oczywistością. Zresztą wspomniane bazy danych także nie były jeszcze gotowe. Opracowanie zbioru sprowadziło się zatem do opisania każdego dokumentu, tj. wynotowania nazwisk, nazw miejscowości i dat, oceny stanu fizycznego, podania informacji o języku, w jakim został sporządzony. Niekiedy należało połączyć kilka kart w jeden dokument. Zdarzało się też, że były one rozproszone w kilku woluminach. Miało to miejsce zwłaszcza w przypadku akt procesowych, w których wymieniano po kilka nazwisk.

Dużą przeszkodą przy opracowywaniu tej grupy archiwaliów był też ich zły stan fizyczny. Przed znalezieniem przeleżały one dłuższy czas w ziemi lub na śmietniskach i były wystawione na działanie niekorzystnych warunków atmosferycznych. Niektóre dokumenty są prawie nieczytelne, ponieważ atrament jest rozmyty, mają odbarwienia i ubytki w papierze. Wiele z nich nosi ślady pleśni, zawilgocenia, ma plamy z rdzy i brudu. Podczas prac nad nimi autorka niejednokrotnie napotykała jeszcze na resztki błota przyklejonego do papieru. Zdarzało się, że karty – pierwotnie zamoczone – były ze sobą tak posklejane, że nie dało się ich rozdzielić w zwykłych warunkach archiwalnych.

Dopiero konserwacja opisywanych archiwaliów (na ukończeniu) zmieniła ten stan rzeczy i umożliwiła pracownikom Muzeum efektywne wykorzystanie potencjału tej grupy materiałów do celów muzealnych, przede wszystkim do projektów edukacyjnych i badawczych oraz do realizacji wystaw.

Obecnie muzealnicy coraz chętniej sięgają po te źródła. Dzieje się tak nie tylko ze względu na ich walor poznawczy i wizualny, ale też ładunek emocjonalny – szczególnie doceniane w działalności wystawienniczej. Materiały te świetnie się prezentują. Są bardzo różnorodne, kolorowe, niekiedy opatrzone zdjęciami czy rysunkami, przez co łatwo „wpadają w oko”.

Najważniejszą kwestią, o której należy w tym miejscu wspomnieć, jest jednak ich wartość źródłowa. Pokazują one różne aspekty życia ofiar, dowiadujemy się z nich, kim były, zanim trafiły do obozów, czym się zajmowały, gdzie mieszkały. Artefakty te, podobnie jak ich właścicieli, łączy jedno – miejsce, w którym zostały znalezione. Miejsce to, naznaczone ludzkim cierpieniem, nadaje tym materiałom konkretny kontekst, który czyni je zarazem świadectwami życia ofiar, jak i dowodami popełnionej na nich zbrodni. Patrząc na zdjęcia czy dokumenty, uświadamiamy sobie, że ich właściciele nagle zniknęli. Jednak zanim odeszli, prowadzili normalne życie, pracowali, uczyli się, świętowali ważne chwile i to wszystko znajduje odbicie właśnie w tych dokumentach oraz obrazach utrwalonych na zdjęciach. To one pokazują prawdziwych ludzi jako ludzi, a nie wyłącznie jako ofiary. Analizując bowiem typowe dokumenty obozowe – jak kartoteki, formularze personalne, listy transportowe czy wykazy – widzimy wprawdzie wielkie liczby, numery, statystyki, lecz nawet jeśli wiemy, że za każdym numerem kryje się człowiek, trudno nam go sobie wyobrazić. Ginie on wśród innych numerów, zatracając swoją indywidualność.

Moritz Kral prawdopodobnie z córką Gertrud