Ze względu na usytuowanie obiektu oznaczonego przez autorkę jako budynek administracji, Lale nie mógł spotykać się z Gitą na jego tyłach. Po pierwsze dlatego, że aby tam dotrzeć musieliby oboje wyjść poza bramę obozu, a ponadto budynek ten przylegał do koszar SS, a więc schowanie się na jego tyłach przed wzrokiem esesmanów było po prostu niemożliwe. To tylko wybrane przykłady błędów i nieścisłości zawartych w książce.
Należy zatem stwierdzić, że książka Tatuażysta z Auschwitz oparta jest na historii autentycznego więźnia, którego pobyt w obozie i pełnioną funkcję można udokumentować. Przedstawia ona też weryfikowalne fakty z biografii Ludovita Eisenberga. Niemniej jednak wczytując się w treść powieści i analizując przedstawiony w niej obraz obozu trzeba skonstatować, że jego związek z autentyczną historią jest bardzo luźny. Wiele z zaprezentowanych w książce informacji nie znajduje potwierdzenia w źródłach i literaturze przedmiotu. Książkę należy postrzegać więc jako niemal pozbawioną wartości dokumentalnej impresję na temat Auschwitz, jedynie inspirowaną autentycznymi zdarzeniami. Proporcje pomiędzy świadectwem i faktografią a tworzącą narrację fikcją literacką, są zdecydowanie przesunięte w stronę literackości.
W treść wplecione zostały najpowszechniejsze i wywołujące największe emocje symbole Auschwitz (jak brama Arbeit macht frei, numer wytatuowany na przedramieniu, komora gazowa, doktor Mengele). Ich celem jest jednak tylko stworzenie tła dla tego, co tworzy fabułę, czyli dla historii wielkiej miłości dwojga młodych ludzi w obozie śmierci. Makabryczna scena rozgrywająca się we wnętrzu komory gazowej, przywołuje na myśl wspomnianego wcześniej Chłopca w pasiastej piżamie lub też finałową scenę filmu Diabelska arytmetyka (1999). To chyba nie przypadek, biorąc pod uwagę, że autorka wcześniej zajmowała się pisaniem scenariuszy i początkowo tekstowi opartemu na wspomnieniach Eisenberga taką formę zamierzała nadać. Finalnie stał się on powieścią, co sama autorka podkreśla, i tak książkę tę należy traktować.