Wielu ludzi pyta mnie, jak to możliwe, że przez tyle lat zagłębiam się w tak bolesny temat. Pana jako pracownika Muzeum Auschwitz na pewno też wiele osób o to pyta. Wydaje mi się, że nasze odpowiedzi są podobne. Satysfakcja z tego, że pomagamy odzyskać głos tym, którzy zginęli w Zagładzie; świadomość, że przyczyniamy się do pamięci o ich nazwiskach, doświadczeniu i indywidualności przeważa nad tym, że mamy do czynienia z faktami, słowami, obrazami odwołującymi się do ich niepojętego cierpienia.
Dlaczego w obecnych czasach ludzie powinni przyjrzeć się dokumentom zebranym przez grupę Oneg Szabat?
Po wojnie Rachel Auerbach nie mogła zrozumieć, dlaczego przetrwała. Tak jak wielu ocalałych czuła się winna, że przeżyła, podczas gdy tak wielu zginęło. Jedynym wyjaśnieniem, które przychodziło jej do głowy w związku z własnym przetrwaniem było to, że powinna poświęcić swoje życie kultywowaniu pamięci zamordowanych. W 1946 roku odbyła się ceremonia upamiętnienia powstania w getcie warszawskim. W jej trakcie Auerbach powstała i upomniała ocalałych tam obecnych, że należy zaprzestać dalszych przemów, że nie mają one znaczenia. Wszelkie dostępne źródła i energię należy skoncentrować na znalezieniu i odkopaniu archiwum ze zgliszcz warszawskiego getta. Rachel Auerbach uważała, ze pamiętniki, listy, kartki pocztowe, wiersze, prace zlecane na ulicach getta, kobiety w getcie i wiele więcej artefaktów i tematów zakopanych w Archiwum Oneg Szabat stanowiło wspólny głos zamordowanych, kapsułę czasu pochodzącą ze zniszczonej cywilizacji polskich Żydów. Miała rację.
Rozmawiał: Paweł Sawicki, redaktor naczelny miesięcznika "Memoria"