Hannah była w 18 byłych obozach koncentracyjnych,
centrach zagłady i miejscach przechowujących pozostałości po obozach pracy przymusowej. Dla
zapewnienia historycznej dokładności swoich badań Hannah prowadziła prace równolegle z
Amerykańskim Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie.
***
Mój ojciec, ocalały z Holocaustu, nigdy nie był ofiarą. Jego nieukojony żal i smutek uformowały
ambicję, jaką posiadał. Jego rodzice byli ortodoksyjnymi Żydami, którzy, jak mawiał mój ojciec:
„nigdy nie mieli żadnych pieniędzy w banku i żyli z dnia na dzień”. Ocalał jako jedyny z rodziny, a miał siedmioro rodzeństwa; jego rodzice i dziadkowie również nie przeżyli. Jednak za moim
ojcem zawsze ciągnął się cień Polski. Zanim ojciec trafił do obozów, został deportowany do getta w Będzinie w Polsce. Dostał pozwolenie na opuszczanie dzielnicy mieszkalnej, jedynie gdy udawał się na roboty przymusowe. Za głodową stawkę trudnił się szyciem mundurów dla żołnierzy.
Ojciec pozostawał w bezpośrednim regularnym kontakcie ze śmiercią. Mimo głodu i osłabienia
nie porzucił jednak nadziei. Wydostał się ze szponów śmierci i przeżył po to, żebym teraz ja mogła opowiedzieć jego historię. Gdy przemierzałam tereny obozu w Treblince, a tam zastrzelono z broni maszynowej brata mojego ojca, zorientowałam się, że nucę pieśni po hebrajsku, modląc się w ten sposób za dusze zmarłych. Gdy 8 maja 1945 roku miało miejsce wyzwolenie Dernau, ostatniego obozu, w którym mój ojciec przebywał, ważył on niecałe 30 kilogramów.
Pamięta, że ktoś mówił w jidysz: „Rosjanie idą,
Rosjanie idą”. Spędził rok w sanatorium zwanym Domem nad Morzem, przeznaczonym przede wszystkim dla chorych na gruźlicę. Podczas moich licznych podróży do Polski szłam śladami mojego ojca i patrzyłam na obozy, do
których go deportowano oraz ośrodki śmierci, gdzie zamordowano jego rodzinę.