MANEzette #2 1\2014 | Page 28

zarówno jeśli czytelnik ma dostęp do następnej części, jak i gdy tej możliwości mu brakuje. W obu przypadkach zyskujemy. Być może tracił już siły na poznawanie naszego tekstu, ale jego ciekawość została tak podsycona, że z miejsca sięgnie po kolejny rozdział – sukces. Jeśli tej części nie ma, będzie na nią bardziej czekał, szybko o nas nie zapomni – również plus. Poprzez odpowiedni rozwój wydarzeń budujemy coraz większe napięcie, coraz mocniejszą potrzebę następnej informacji, aż w końcu wykładamy w dosadny sposób jedną z nich, jednocześnie przerywając akcję. To właśnie formalna strona typowego cliffhangeru. By nie być gołosłownym, zaprojektuję tu jakąś sytuację. Mamy jakąś fabułę, sprowadzającą się do tego, że nasza kochana główna szóstka klaczy bardzo narozrabiała. Starają się uspokoić sytuację w pełnym zamieszania Ponyville, rozwiązać problem, a potem zatuszować ślady. Byłoby niedobrze, gdyby Księżniczka się o tym dowiedziała… Na szczęście wszystko jest już na dobrej drodze, dzielne bohaterki powoli przywracają sytuację do normalności, wszystko staje się coraz przyjaźniejsze… Aż tu nagle do środka biblioteki, gdzie zbudowały sobie punkt organizacyjny, wbiega zdyszana Pinkie Pie, wołając: „Nie, nie, nie! Celestia przybyła wcześniej niż planowała!” Krzyżowane spojrzenia, ogólne przerażenie, wiadomo, że za moment cała sprawa się wyda. W tym momencie kończymy rozdział. Sposobów można wymyślić dziesiątki, na przykład z innej strony, skończyć akcję tuż przed głównym starciem, gdy perfidnie uśmiechająca się Chrysalis mówi do biednej Twilight „Czekałam na ciebie, nadszedł czas!” Wiadomo, że to moment walki i rozwiązania konfliktu, ale poczekajmy z tym do następnego rozdziału. Gdy czytelnik otworzy go ze słowami: „Cholera, co tam się dzieje?” na ustach, będzie to nasz sukces. Jest też kilka rzeczy, których robić nie należy. Przede wszyst- 28 kim istnieje pewna różnica między zakończeniem otwartym a cliffhangerem. Gdy nie planujemy kontynuacji, to pierwsze nie zrobi nikomu krzywdy, a to drugie wywoła jedynie nieprzyjemne odczucia. Ta sztuczka wywołuje wiele emocji, trzeba zdać sobie sprawę, że jest obietnicą ważnych, potrzebnych odbiorcy informacji. Jeśli mu je damy, postąpimy fair, z korzyścią dla siebie i dla niego. Jeśli nie, odczucia będą wyłącznie negatywne. Dlatego proszę, unikajmy „pustych cliffów”. A teraz lećcie do swoich fików i skorzystajcie z tej wiedzy. Może nazwałem to „sztuczką”, ale czy powiedziałem, że nawet w sztuczkach nie da się osiągnąć kunsztu? Rodzynki w cieście – o wyrazistych „obiektach” Jakoś zawsze lubiłem dygresje… Dlatego i tym razem zacznę od takowej. Powiem wam kilka słów o historii języków programowania. Od tego ogółu przejdziemy do kolejnego tematu, który być może solidnie ubarwi Wasze opowiadania. Programowanie zmieniało się