MANEzette #2 1\2014 | Page 22

conej w  sponifikowaną scenerię rodem z  Fallouta. Zaczęłam się zastanawiać, jak mogłabym połączyć swoje dwie pasje, a  kiedy już zaczęłam o  tym myśleć, postanowiłam przekonać się, czy jestem w  stanie to zrobić. V/D84: Jak wyglądały twoje stosunki z  ekipą redaktorską? Czy byli dla ciebie dużą pomocą podczas pisania? Kkat: Miałam świetny zespół redaktorów i  korektorów. Pisałam Fallout: Equestria średnio czterdzieści godzin na tydzień (robiąc raz na miesiąc tygodniową przerwę). Mniej więcej ćwierć tego czasu zajmowały dyskusje z  ekipą (jednym z  powodów, dla których jakość historii wzrasta widocznie po pierwszych kilku rozdziałach, jest fakt, że wcześniej nie zebrałam jeszcze swojej drużyny). Otrzymałam również niesamowitą ilość rad od moich czytelników. Wskazywali mi kiedy akcja zwalania tempo lub co wymaga dodatkowych wyjaśnień albo szerszego omówienia. Dzięki nim wiedziałam, co robię dobrze, a  gdzie idzie mi słabiej i  to dzięki ich pomocy mogłam napisać tak dobrą historię, jak to tylko możliwe. V/D84: Z  czym miałaś naj- większy problem (o  ile miałaś jakiekolwiek) podczas pisania tej opowieści? Kkat: Myślę, że największe wyzwanie stanowiło znużenie pisaniem. Stworzenie czegoś tak wielkiego jak Fallout: Equestria wymaga niesamowitej ilości pracy i  to przez długi czas. Nawet poświęcając na nie czterdzieści godzin tygodniowo, napisanie 22 całości zajęło mi osiem miesięcy. Czytelnicy wytknęli, iż częstotliwość pojawiania się kolejnych rozdziałów znacząco spadła wraz z  przyjściem jesieni. Częściowo było to spowodowane tym, że stawały się one dłuższe i  bardziej złożone, przez co wymagały więcej czasu, ale zmęczenie również odegrało w  tym znaczącą rolę. Było nawet kilka tygodni, kiedy nie pisałam wcale. Wspomniane zmęczenie już wcześniej było dla mnie zmorą. Przed Fallout: Equestria zdarzało mi się zostawiać niedokończone teksty, więc wiedziałam, że jeżeli pozwolę sobie na przerwę w  pisaniu przez dłuższy okres czasu, to najprawdopodobniej nigdy nie uda mi się skończyć i  to napędzało mnie do kontynuowania prac. Nawet kiedy akurat nie pisałam, to stale robiłam notatki, przesiewałam pomysły czy słuchałam muzyki, którą nazywam „Fallout: Equestria – Inspiracje” – jest to moja playlista zawierająca utwory, które w  jakimś stopniu kojarzą mi się z  opisywaną historią i  motywują mnie do dalszej pracy. Jednak w  tym wypadku nieskończenie lepsi byli fani. Komentarze zawierające szczegółowe rady, jak i  wyjaśnienia ich punktu widzenia pomagały ożywiać mój zapał do pisania, kiedy zdarzało mu się chwiać w  posadach. Bez nich