Five hundred little murders
Autorka: Estee
[Sad], [Slice of Life]
Jak dobrze wiemy, w Equestrii oprócz kucyków pojawiają
się również ich pupile.
Dolar84
C
zasami naszą niepodzielną
uwagę przyciągnie bezzębny aligator o wzroku
myślą niezmąconym, innym razem
uśmiechniemy się, widząc powietrzne akrobacje wykonywane
przez żółwia. Naturalnie również
małe ssaki mają swoje miejsce
w tym świecie – zawsze wierna
Winona, powalająca charakterkiem
Opalescence
czy
niepokonany Angel zwany czasami królikiem zagłady. Czy
zastanawialiście się jednak, co się
dzieje, kiedy któryś ze zwierzaków
zostaje dotknięty nieuleczalną
chorobą? „Five hundred little
murders” daje nam odpowiedź na
to pytanie, na dodatek opakowaną w absolutnie doskonały tekst.
Główną bohaterką opowiadania jest Flitter, która zostaje
obdarzona przez autorkę naprawdę paskudnym charakterem. Jej
brutalnie szczere, pozbawione
choćby elementarnej uprzejmości
komentarze tyczące się innych kucyków mogą bez problemu
sprawić, iż raz po raz przy lekturze
4
zmarszczymy brwi z głęboką dezaprobatą. Myślicie, że jest to
cecha, z którą nasza pegaz stara
się walczyć? Nic bardziej mylnego!
Ona jest z niej dumna. Z pojawiających się co jakiś czas zdań
można łatwo wywnioskować, iż
jest to osoba, która nigdzie nie
zagrzewa miejsca na dłużej. Wiadomo jednak, że kucyki wykazują
upodobanie do przyjaźni i miłości,
więc nawet tak aspołeczne indywiduum ma kogoś, kogo obdarza
bezwarunkowym uczuciem – swoją kotkę, Carnie. Wybór takiego,
a nie innego zwierzaka również
mówi sporo o charakterze głównej bohaterki – wszak kucyki,
stworzenia z zasady roślinożerne,
muszą czuć się odrobinę nieswojo
w obecności choćby niewielkich,
niemogących im zagrozić mięsożerców. Nic dziwnego więc, iż przy
istocie tak doskonale przystosowanej
do
polowania
jak
przedstawicielka rodziny kotowatych ich reakcje są nerwowe,
a poczucie spokoju ulega poważnemu zachwianiu. Cóż jednak
Flitter może zrobić, kiedy jej wy-
pieszczona
pupilka
zaczyna
chorować, a kucyk zastępujący
przebywającego na wyjeździe weterynarza
okazuje
się
niedouczonym imbecylem? Nie
pozostaje jej nic innego jak udać
się do osoby, którą pogardza jak
nikim innym na świecie – Fluttershy. Co się wydarzyło później? To
już będziecie musieli odkryć sami.
To opowiadanie było… hmm,
przyznaję, że trudno znaleźć mi
słowa, które w pełni oddawałyby
to, co czuję po jego lekturze. Widząc jego oznaczenia, wiedziałem,
że nie mogę się spodziewać wiele
radości,
jednak
atmosfera
wszechobecnej złośliwości i późniejszego przygnębienia naprawdę trafia czytelnika prosto w serce.
Naturalnie jest to zaleta, a nie wada tego tekstu, w którym Estee
pokazała, że balansowanie na
uczuciach czytelników jest czymś,
na czym naprawdę się zna. O!
W końcu dotarło do mnie określenie, jakim chciałbym uraczyć
„Five hundred little murders” –
zawarta w nim historia jest taka