zaledwie kilkuletnim doświadczeniem? Jeżeli sądzicie, iż pod
wpływem mutacji stała się superinteligentna, super-silna i inne tego typu sprawy, to uprzejmie
radzę zejść na ziemię. Mamy tu do
czynienia z istotą o charakterze
i podejściu dziecka. Radosnego,
naiwnego, ciekawskiego i absolutnie niepowstrzymanego dziecka.
Dlaczego dodałem to ostatnie
określenie? Cóż… czego może
pragnąć młoda klaczka, która
obudziła się w ruinach i jest całkiem sama? Tak naprawdę nasuwa
się tylko jedna możliwa odpowiedź – ona chce do mamy, rusza
więc natychmiast na poszukiwania, wspomagana przez wspomniany wcześniej program, który
będąc do bólu precyzyjnym, stara
się pomagać Puppysmiles, korzystając z żelaznej, bezdusznej logiki. Sami sobie wyobraźcie, jak dobrze to zadziała, zastosowane
w przypadku dziecka…
Dopiero pisząc powyższe akapity, zorientowałem się, jak trudno
przekazać niezbędne informacje
z tego ponyversum, które nie zawierałyby zbyt wielkich spoilerów.
Hołubiąc nadzieję, iż ta sztuka mi
się udała, przechodzę dalej. Opowiadanie
jest
absolutnie
fantastyczne. Zaczynając lekturę,
robiłem to niejako z obowiązku –
w końcu wchodzi w skład Wielkiej
Piątki. Wystarczyło kilkanaście
zdań, żebym całkowicie zatonął
w jego treści i już nie zdołałem się
uwolnić. Tekst napisany jest szalenie interesująco, zawiera dużą
dawkę humoru, a odwzorowanie
przez twórcę zachowania i sposobu mówienia dziecka zasługuje na
szczery podziw. Wymyślone przygody nie są przesadzone – nie
oczekujcie, że Puppysmiles sięgnie
po wyrzutnię plazmy i zmiecie
w pył połowę żyjących na Pustkowiu bandytów. Bohaterka została
wyposażona lub zdobywa wiele…
ciekawych umiejętności (a opisy
uzyskiwania kolejnych „perków” to
absolutna rewelacja i krytyczne
zagrożenie śmiercią ze śmiechu),
ale tym, co naprawdę ją napędza
to najzwyczajniejsza tęsknota za
mamą. Oczywiście, jak to w Falloucie bywa, na jej drodze pojawiają
się bardziej lub mniej przyjazne
istoty lub towarzysze. Pozwólcie,
iż nie zdradzę Wam, jak klaczka
radzi sobie z tymi gorzej do niej
nastawionymi – to po prostu trzeba odkryć samemu. Powiem tylko
tyle, iż użyty w pewnym miejscu
sponifikowany cytat z dzieła
słynnego angielskiego dramatopisarza pasuje wprost
idealnie "Dmij wietrze zagłady
i spuść ze smyczy źrebaki wojny!".
Przejdźmy do innych aspektów
tegoż opowiadania. Język użyty
do jego napisania nie jest zbyt
skomplikowany, ale bardzo łatwym też bym go nie nazwał.
Naturalnie żeby w pełni pojąć
11
wszystko, co się dzieje, warto znać
nieco żargonu stosowanego w innych opowiadaniach z tego cyklu.
Znajomość wydarzeń z oryginalnego Fallout: Equestria również
byłaby mile widziana. W sumie
tym, co może sprawiać czasami
większą trudność, to wypowiedzi
głównej bohaterki napisane
w „dziecięcym” języku z częstym
przekręcaniem
trudniejszych
(i zwykle kluczowych) wyr ^