MANEzette #1 1\2013 | Page 11

zaledwie kilkuletnim doświadczeniem? Jeżeli sądzicie, iż pod wpływem mutacji stała się superinteligentna, super-silna i  inne tego typu sprawy, to uprzejmie radzę zejść na ziemię. Mamy tu do czynienia z  istotą o  charakterze i  podejściu dziecka. Radosnego, naiwnego, ciekawskiego i  absolutnie niepowstrzymanego dziecka. Dlaczego dodałem to ostatnie określenie? Cóż… czego może pragnąć młoda klaczka, która obudziła się w  ruinach i  jest całkiem sama? Tak naprawdę nasuwa się tylko jedna możliwa odpowiedź – ona chce do mamy, rusza więc natychmiast na poszukiwania, wspomagana przez wspomniany wcześniej program, który będąc do bólu precyzyjnym, stara się pomagać Puppysmiles, korzystając z  żelaznej, bezdusznej logiki. Sami sobie wyobraźcie, jak dobrze to zadziała, zastosowane w  przypadku dziecka… Dopiero pisząc powyższe akapity, zorientowałem się, jak trudno przekazać niezbędne informacje z  tego ponyversum, które nie zawierałyby zbyt wielkich spoilerów. Hołubiąc nadzieję, iż ta sztuka mi się udała, przechodzę dalej. Opowiadanie jest absolutnie fantastyczne. Zaczynając lekturę, robiłem to niejako z  obowiązku – w  końcu wchodzi w  skład Wielkiej Piątki. Wystarczyło kilkanaście zdań, żebym całkowicie zatonął w  jego treści i  już nie zdołałem się uwolnić. Tekst napisany jest szalenie interesująco, zawiera dużą dawkę humoru, a  odwzorowanie przez twórcę zachowania i  sposobu mówienia dziecka zasługuje na szczery podziw. Wymyślone przygody nie są przesadzone – nie oczekujcie, że Puppysmiles sięgnie po wyrzutnię plazmy i  zmiecie w  pył połowę żyjących na Pustkowiu bandytów. Bohaterka została wyposażona lub zdobywa wiele… ciekawych umiejętności (a  opisy uzyskiwania kolejnych „perków” to absolutna rewelacja i  krytyczne zagrożenie śmiercią ze śmiechu), ale tym, co naprawdę ją napędza to najzwyczajniejsza tęsknota za mamą. Oczywiście, jak to w  Falloucie bywa, na jej drodze pojawiają się bardziej lub mniej przyjazne istoty lub towarzysze. Pozwólcie, iż nie zdradzę Wam, jak klaczka radzi sobie z  tymi gorzej do niej nastawionymi – to po prostu trzeba odkryć samemu. Powiem tylko tyle, iż użyty w  pewnym miejscu sponifikowany cytat z  dzieła słynnego angielskiego dramatopisarza pasuje wprost idealnie "Dmij wietrze zagłady i  spuść ze smyczy źrebaki wojny!". Przejdźmy do innych aspektów tegoż opowiadania. Język użyty do jego napisania nie jest zbyt skomplikowany, ale bardzo łatwym też bym go nie nazwał. Naturalnie żeby w  pełni pojąć 11 wszystko, co się dzieje, warto znać nieco żargonu stosowanego w  innych opowiadaniach z  tego cyklu. Znajomość wydarzeń z  oryginalnego Fallout: Equestria również byłaby mile widziana. W  sumie tym, co może sprawiać czasami większą trudność, to wypowiedzi głównej bohaterki napisane w  „dziecięcym” języku z  częstym przekręcaniem trudniejszych (i  zwykle kluczowych) wyr ^