Dallas ‘63 - recenzja
Zbliża się wiosna, a co za tym idzie — dużo wolnego czasu. Warto, by między spacerami na świeżym powietrzu bądź kolejnymi odcinkami nowego serialu, znaleźć czas na... poczytanie książki.
Lego ergo sum — ‘czytam, więc jestem’. Nie zapominajcie o tym, bez względu na okoliczności.
Moją propozycją na wiosenne dłuższe dni jest powieść słynnego pisarza, nazywanego Mistrzem Grozy — Stephena Kinga pt. Dallas ‘63.
I nie, czytelnicy sceptycznie nastawieni do budzących strach powieści, nie uciekajcie!
Ta niespełna 900-stronnicowa historia nie jest horrorem. King zabiera nas do świata Jake’a Eppinga, który korzysta
z portalu w piwnicy jego przyjaciela i przenosi się do roku 1958., podejmując próbę powstrzymania zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy’ego.
Nim jednak to następuje, spotykają go przygody, które wystawiają go na próbę własnych możliwości. A w jego głowie cały czas cichy głos szepcze: Przeszłość nie chce, żeby ją zmieniać.
To wszystko przy akompaniamencie dobrego, amerykańskiego rock&rolla, smaku korzennego piwa, nutce miłości i gorącym dyskusjom obrazującym realia danych czasów.