Gdy kiwnęłam niepewnie głową, skupił się na swoim przyjacielu. — Jeszcze raz liczą paczki. Za pól godziny powinniśmy zacząć, więc radzę wam się już przebrać.
— Dzięki — odpowiedział. — Hania, chodź.
— Gdzie?
— Za mną.
Na początku postanowiłam się go nie posłuchać, zawrócić i pójść po prostu do domu. Chciałam jednak dowiedzieć się, co takiego planował. Dodatkowo jakiś cichy głosik w głowie podpowiadał mi, abym zrobiła to,
o co mnie prosił. Miałam wrażenie, że nie pożałuję. Dlatego gdy chłopak podążył korytarzem, ja zrobiłam to samo, dotrzymując mu kroku. Przyglądałam się z uwagą zdjęciom, grafikom, certyfikatom wywieszonym na ścianach. Czułam się w tamtym miejscu nieswojo, niczym intruz.
Nagle skręcił w lewo, wchodząc do jakiejś opuszczonej sali, gdzie zastaliśmy dwóch, nieznanych mi chłopaków, różniących się znacznie od siebie. Jeden miał jasne włosy, a drugi ciemne. Błękitne oczy blondyna były kompletnym przeciwieństwem czekoladowych tęczówek bruneta. Coś jednak ich łączyło. Nie mówię tu oczywiście o strojach elfów, założonych przez nich i Arka. Na ich twarzach gościły niezwykłe uśmiechy, które zauroczyły mnie od pierwszego wejrzenia.
— Czarek, Łukasz — zwrócił się zielonowłosy w stronę swoich przyjaciół. — To jest Hania.
— Cześć — powiedzieli jednocześnie.
Nie odpowiedziałam, a spojrzałam wyczekująco na Michała, oczekując niecierpliwie wyjaśnień. On jedynie posłał mi szeroki uśmiech i powiedział, bym się przebrała, po czym zawołał chłopaków. Po chwili wyszli,