Kill The Fez! October 2015 | Page 7

Proza Przecinkologia ginny358 ilustracja: Eśka Ona wzięła tę książkę i czytając słu­ chawki wyruszyła na poszukiwanie odpowiedniej parkowości dnia słone­ cznego, przedzierając się przez ciemno­ ści i deszcze, jak przez kolejne strony mól książkowy, lecz defekt mózgu nie pozwolił jej posłuchać zabranej z sobą lektury. To ją zasmucało, a jeszcze nie pomagał on, który przyszedł i zaczął rzucać w nią przecinkami, żeby sobie poszła, żeby jej tu nie było, przecinki wbijały się w nią z jękiem, chwytały jak zadziory, raniły do krwi, błagając, by je z tego ohydnego ciała wyjąć, już nie mogła czytać swych słuchawek, rozpłakała się serdecznie, gdy przeci­ nki potwierdzały to, co wiedziała o so­ bie od dawna, gdy potwierdzały, że jest brzydka, a on się śmiał i śmiał i ­śmiał i dalej rzucał w nią przecinkami nie wiedząc, że jego czas wkrótce nade­ jdzie, nie czując przez ten śmiech zbier­ ającego się wokół niego zimnego wiatru, który pchał go przez strony dni jasnych i  dni ciemnych, ku deszczo­ wości, ku coraz paskudniejszej pogodzie. Gdy się ocknął ze swego rechotu odnalazł oto­ czenie niepokojącym. mały mocno, klęła je w nieistniejących muzykach wciąż płacząc, zajęta wielce nie dostrzegła stojącego tuż nad nią i jej ławką wciąż jeszcze letnio osłonec­ znioną Zmiany, stwora radosnego, póki nie przysiadł obok i nie począł wy­ jmować przecinków bezboleśnie nucąc im książki, wyjęte odrzucając na wiatr, a gdy nie zostały w niej już żadne, Ona próbowała wyciągać przecinki ze swego ciała, ale szło jej topornie, wbrew jękom i narzekaniom dranie trzy­ 7