Kill The Fez! October 2015 | Page 4

Słowo o absurdzie po raz trzeci Absurd przypływa i odpływa. Ot, taki prosty fakt: absurdyk nie zawsze jest w absurdalnym nastroju. A jednak, gdy ma podły dzień (tydzień, miesiąc)… Może nie działa to tak samo u wszy­ stkich absurdyków, ale sama, choćbym nie wiem jak złe miała samopoczucie, wciąż będę potrafić pisać absurd. Być może nawet będzie on najlepszym, jaki spod moich palców wychodzi. Konieczność absurdu narzucona sobie samemu potrafi męczyć, ale wspaniale jest oglądać efekt końcowy. Zwłaszcza, jeśli chodzi o rzecz tak dużą (z ­numeru na numer coraz większą) jak Kill The Fez!, tworzoną przez więcej mózgów niż tylko mój. Pomimo całego męczącego procesu twórczego, wspól­ na k­ reatywna praca zawsze wyzwalała we mnie ogro­mną dawkę pozytywnej energii. Zwłaszcza gdy jej wynikiem było coś absur­dalnego. Być może też absurdy­kom łatwiej jest przechodzić od nastro­ju do nastroju, od konceptu do konceptu i stąd umieję­tność dostrzega­ nia absurdu w każdych okoliczno­ściach. A  zarazem ta zdolność wrzuca we wspomnia­ną konieczność, która doma­ ga się spełnienia, wyciągnięcia absurdu na zewnątrz. 4 Ostatnio pisałam o tym, że absurd nie przeczy logice. Dziś – po przemyśleniu tej koncepcji – wiem już dokładniej, jak to działa. Metafora pierwsza. A ­ bsurd to klocki lego [logemy*], których nie ułożono w zestaw przedstawiony na pudełku [logikę], a w coś zupełnie inne­go. Może nawet w ogóle ich nie połączono, może położono jedne na drugich, niekoniecznie stroną wciska­ ną do tej, w  którą się wciska. Może posegre­gowano je kolorami albo według ­ja­kiegoś innego wzoru. Absurd daje nie­ skończenie wiele możliwości. Logika – tylko jedną, może dwie. I nie pozwala mieszać zestawów. Ale, co istotne, obie budują z logicznych elementów. Meta­ fora druga. Ty jesteś logiką, a w środku ciebie siedzi inny ty, mniejszy, który jest absurdem i uważnie patrzy w górę na wnętrze ciebie-logiki. Ale – jeśli mu po­ zwolisz – ty-absurd może z ciebie-logiki wyjść, i obejrzeć od zewnątrz, z wszy­ stkich stron, zobaczyć (na przykład), że zimą najbardziej marzniesz w nos i  pomyśleć z czułością, że Tom Riddle też musiał tak marznąć (choć może bardziej jesienią, w chłodne deszczowe dni), więc postanowił poświęcić ten organ, a wraz z nim całą swoją urodę. I stąd się wzięły jego horkruksy, jako metoda oszpecenia się do tego sto­pnia, żeby już po wie­ czność nie marznąć zimą (tudzież brytyjską jesienią) w nos. Nie walczył więc o czystą krew, a o bez­ nosość, je­dnak miał to nieszczęście, że nawet najbardziej zaufani śmierciożer­