nozdrzami. Powaga jego pyska
była wstrząsająca.
– O czym myślisz? – spytała
poważnie Harcerka.
– Wyobraź sobie – rzekł głosem
lekko nieobecnym. – Wyobraź
s
obie… Zielone krewe ki… Zie
t
lone krewetki, tańczące nad
Wielkim Kanionem na cienkiej
l
inie… Krewetki tańczące za-czę,
c
wymachujące swoimi krótkimi
odnóżami, w których dzierżą
małe, szeleszczące marakasy.
Wyobraź sobie, że każda podkręca
swojego długiego wąsa i poprawia
sombrero na głowie. Czy nie jest
to metafora ludzkiego życia?
Harcerka
odczuła
niesamo
witą pustkę w swej duszy, gdy
odkryła, że na to pytanie odpo
wiedzieć ijak nie umie. Fakty
n
cznie, poczuła się jak krewetka,
tkwiąca nad przepaścią, próbu
jąca wciąż tańcząc, podkręcić
wąsa, a arazem nie wypaść
z
z arakasowego rytmu.
m
Życie z Jeleniem jest jak taniec
na linie. Chwiejne i niestabilne.
A
czkolwiek szalenie interesujące.
To byłby koniec tej kró kiej
t
i bezsensownej bajeczki, gdyż
Harcerka
zgubiła
notesik
z yta ami elenia.
c
t
J
* W jej wersji. Jego wersja jest
o wiele barwniejsza, pełna nie
realnych
szczegółów,
spoj zenia,
r
czymi,
spotkań
bitew
z
przerażającymi
na
tajemni
kobietami
w beretach (!), tragicznych walk,
wzruszających śmierci i wielu, wielu
innych. I oczywiście kończy się to
tym, że to on upolował ją.
** Gdyby był kotem lub żółwiem,
z
miejsca
zostałby
zaciągnięty
przed ołtarz do samego ojca biskupa
i spętany węzłem małżeńskim, po
tem zaś osadzony w wieży i przezna
czony tylko dla jej oczu.
*** Lista dosyć skrócona z powodu
ograniczeń miejsca.
11