Kill The Fez! April 2017 | Page 42

REPORTA Ż Smocze opowieści K. – Był gad, nie ma gada – stwierdza filo­ zoficznie pani Zosia, zacierając zaczer­ wienione od zimna dłonie. To dopiero początek października, ale pogoda jest bardziej niż jesienna – od rana wieje i mży. – Na początku to faktycznie, przewala­ ły się tu tłumy, wie pan, dziennikarze, turyści, szkolne wycieczki… Ale po No­ wym Roku wszystko ucichło, została garstka dziwaków. Coś tam zdążyłam na tym zarobić, ale to akurat mi podnie­ śli opłaty wszystkie, trza było płacić… No, dorzuciłam się jeszcze wnuczkowi do samochodu. Rok wcześniej, trzynasty października. Kilka minut po ósmej rano. Pogodny, dość chłodny poranek, warszawskie wieżowce błyszczą w promieniach słońca, ludzie przystają na ulicach, patrzą w górę. Korek rośnie w zastra­ szającym tempie, kierowcy wysiadają z samochodów, wyciągają smartfony. 42 Wojsko, straż pożarna, pogotowie, te­ lewizja. Służby porządkowe próbują kierować ewakuacją, pustoszeją Złote Tarasy, staje metro, w radiu komunikat, że mieszkańcy powinni pozostać w d o­ mach lub biurach. Nic z tego, w   cen­ trum zbiera się ogromny tłum, panika pomieszana z ekscytacją. Pośrodku zamieszania – wizytówka miasta, Pałac Kultury i Nauki. Na ścianie Pałacu – gi­ gantyczny smok. – Zielone łuski, idealne przystosowanie do maskowania w naszym kraju. Wie pan, niektórzy mówią, że on przyleciał z zagranicy, z Rumunii czy Turcji. A ja panu mówię, to jest nasz smok, polski, narodowy – rozpływa się Tymoteusz, doktor kulturoznawstwa, prywatnie miłośnik smoków. Badał dostojne gady całe życie, w mitach, słowiańskich le­ gendach, opowiadaniach fantastycz­ nych, a ostatnio – również na żywo. – Ja przeanalizowałem dobrze te