PROZA
Na kozetce
Polly
W tym miejscu miał się znaleźć tekst, który w planach wydawał się dobry. Jeśli
ktoś pamięta „Bajkę o rycerzu do poświęceń gotowym” to przyznam się, że pla-
nowałam kontynuację. „Bajkę o tym, jak rycerz do poświęceń gotowy stał się
królem z problemami”. Mniej więcej.
Miała się tam pojawić wyemancypowana księżniczka, która w zasadzie sama
mogła pokonać smoka, ale jej się nie chciało. Strajkujące krasnoludy, wznoszące
hasła o równości i wolności, a zarazem wyganiające ludzi z kopalń. Pozew od
smoków za zabójstwo. Z tym miał się mierzyć biedny Rycerz.
Niestety wena to rzecz wredna. Pomysł krążył mi dookoła głowy, złośliwie się na-
igrawając. Szturchał i atakował w najmniej odpowiednich momentach, ale nigdy
nie przybrał właściwej formy.
Inspiracja nadeszła z pracy. Pracuję w gabinecie psychologicznym, na recepcji,
jednak gabinet jest gabinet, nieprawdaż?
Pani się nie boi, z przymusu musiałem
zostać wegetarianinem, że sobie tak
zażartuję. Dieta wyłącznie owcza, cza
sami w grę wchodzi wołowina, praw
da. Skończyłem już terapię w tym za
kresie, a do jej kontynuacji polecono
mi panią.
W ogóle to chciałem podziękować, że
zgodziła się pani na przyjmowanie
w t ych ruinach, istocie moich gaba
38
rytów ciężko się zmieścić w klasycz
nym gabinecie. Raz próbowałem i mu
siałem zapłacić za remont. A wbrew
temu, co opisują ci mądrale w swoich
księgach, jak ten no, Jan Romuald, czy
jak mu tam… nie śpimy na pieniądzach.
Na pewno nie tak wielkich.
O czym to ja miałem? A, tak. Moje
problemy. Ostatnimi czasy świat się
zmienił, wie pani. Taki smok jak ja ma