Smocze sny są , jak wszystko w smoczym świecie , ogromne , patetyczne i pełne świecidełek . Choć przecież smoki wcale nie lubią świecidełek . Świecidełka są dla srok i hobbitów , a nie potężnych bestii spoza czasu i przestrzeni . A ogrom i patos ? Nadmiar jest niegodny prastarej cywilizacji szczycącej się wyrafinowaniem i elegancją . Wpisane w smoczą zbiorową nieświadomość i gatunkową dumę dążenie do minimalizmu nie oznacza jednak , że smocza natura została poskromiona – to , co w samej głębi , rządzi się własnymi prawami . A gdzie to rządzenie się mogłoby się przejawiać , jeśli nie w snach ?
Konstanty , na co dzień głowa rodu i absolutnie przykładny , pięknie dziękuję , przedstawiciel szanowanej profesji smoczych księgowych , w nocy , gdy tylko światło gaśnie , smoczątka zakrywają oczy ogonami , a małżonek pochrapuje już mocno na swoim stosie poduszek , sukcesywnie przynoszonych ukradkiem z poczekalni w przychodniach i urzędach , rozwija senne skrzydła i ulatuje do dalekich krain , gdzie zamiast rzędów cyfr piętrzą się stosy klejnotów . Promienie słońca , zupełnie innego niż nasze , załamują się na fasetach , kąpiąc komnaty o nieskończenie wysokich sklepieniach w tęczowym blasku .
Dla Antonii świat skórzastych skrzydeł , wiatru między pazurami i przestworu wolności jest od zawsze zamknięty i zazwyczaj , kiedy przyziemność zmusza ją do twardego stąpania po ziemi , o tym nie myśli . We śnie jednak , gdy promienie słońca zupełnie innego niż nasze zastępują obce nam gwiazdozbiory i blask różowego księżyca , nurkuje w cienistą toń , rozpościera szeroko złociste skrzydła i sunie powoli i pewnie przed siebie , wiedząc ,