Kill The Fez! April 2017 | Page 34

PROZA Smocze sny
Lierre
34

PROZA Smocze sny

Lierre

Smocze sny są, jak wszystko w smoczym świecie, ogromne, patetyczne i pełne świecidełek. Choć przecież smoki wcale nie lubią świecidełek. Świecidełka są dla srok i hobbitów, a nie potężnych bestii spoza czasu i przestrzeni. A ogrom i patos? Nadmiar jest niegodny prastarej cywilizacji szczycącej się wyrafinowaniem i elegancją. Wpisane w smoczą zbiorową nieświadomość i gatunkową dumę dążenie do minimalizmu nie oznacza jednak, że smocza natura została poskromiona – to, co w samej głębi, rządzi się własnymi prawami. A gdzie to rządzenie się mogłoby się przejawiać, jeśli nie w snach?

Konstanty, na co dzień głowa rodu i absolutnie przykładny, pięknie dziękuję, przedstawiciel szanowanej profesji smoczych księgowych, w nocy, gdy tylko światło gaśnie, smoczątka zakrywają oczy ogonami, a małżonek pochrapuje już mocno na swoim stosie poduszek, sukcesywnie przynoszonych ukradkiem z poczekalni w przychodniach i urzędach, rozwija senne skrzydła i ulatuje do dalekich krain, gdzie zamiast rzędów cyfr piętrzą się stosy klejnotów. Promienie słońca, zupełnie innego niż nasze, załamują się na fasetach, kąpiąc komnaty o nieskończenie wysokich sklepieniach w tęczowym blasku.

Dla Antonii świat skórzastych skrzydeł, wiatru między pazurami i przestworu wolności jest od zawsze zamknięty i zazwyczaj, kiedy przyziemność zmusza ją do twardego stąpania po ziemi, o tym nie myśli. We śnie jednak, gdy promienie słońca zupełnie innego niż nasze zastępują obce nam gwiazdozbiory i blask różowego księżyca, nurkuje w cienistą toń, rozpościera szeroko złociste skrzydła i sunie powoli i pewnie przed siebie, wiedząc,

34