Kajecik Nr 1/2019 (40) | Page 7

    k a j e c i k         tr a d y c j e    M ik oł aj ko nt ra Gw ia zd or Ś więty M ikoła j – Zofia Lulecz ka klasa IIIB gimnaz jum wyda je nam się , że go znam y , bo czy to nie ten tęgi staru szek , o bujne j białe j brod zie , krzac zastych brwiach , czerwonym kubra ku , co   wyst ępuje w rekla mach znane go napo ju ? Jest on tak różnie nazywa ny w naszy m kraju: Gwiaz- dor (w Wiel kopolsc e), Dziecią tko i Gwiaz dka (na Śląsku) oraz Aniołek (w Mało polsce) . Mikołaj , którego znamy, mieszk a w Lapo nii i ma pod swoim dowód z- twem orszak pracow itych elfów. Jednak Święty Miko- łaj to nie owy pan w czerw onym stroju, podszy tym białym puchem , a miesz kaniec Licji, który zamias t cie- płego kożuch a nosi szatę biskupa , na głowie ma mitrę, a w dło niach trzyma pastora ł. Nazywa ny jest „patro- nem daru człowie ka dla człowie ka”. 1. Mikołaj u, dlaczeg o dajesz nam prezent y? Lubię widzieć radość. Myślę, że to od początk u był mój główny cel. Dawać radość pięknym i prezen tami, któ- rych najbard ziej pragnie cie. To miłe uczucie , wiedzie ć, że ludzie, dziękuj ąc swojem u darczyń cy, dziękuj ą mnie. Chocia ż czasam i trudno stwierd zić, komu dziękuj ą i czy wierzą we mnie, a nie tego tęgiego kra- snala z Lapon ii, który, no cóż, nie istnieje . Doro- śli też lubią być mną, ale to dobrze , bo to znaczy, że chcą czynić dobro i dawać radość innym. Cenię ich wytrwa - łość i chęci, chociaż wolałb ym, aby mówili więcej o mnie i nie dawali satysfa kcji krasnal owi z Lapon ii. 2. Jak myślisz , dlaczeg o ludzie w Ciebi e wierzą? Ludzie, jak to ludzie, potrze- bują czegoś, jakiejś motywa - cji, która nieco ich przymu si do bycia dobrym i. Ludzie chcą być dobrzy, a ja jestem dla nich idealny m przykła dem, na to, że można pomag ać innym i dawać radość zupełni e bez- interes ownie. Jednak nie- ważne jest czy wierzą we mnie, czy nie, bo nawet gdy przesta ją uważać , że istnieję , nadal wierzą w ideę dawani a. 3. Co robią dzieci, gdy Cię widzą? To dość zabawn e pytanie . Teraz czuję się zobowi ą- zany, aby odpow iedzieć i za mnie, biskupa Mikołaj a, Licyjcz yka, jak i za owego krasnal a Mikołaj a, tudzież Gwiazd ora. Dzieci, widząc moją alterna tywną wersję, zazwyc zaj płaczą, nie dziwię im się, ale ich reakcja jest zapewn e taka, a nie inna, poniew aż są jeszcze malut- kie. Niektór e dzieci ciągną mojego tęgiego kolegę za brodę, a ja nie chciałb ym znaleźć się na jego miejscu . Natomi ast gdy dzieci widzą mnie, choćby na obrazk u, ich oczy robią się wielkie jak spodki, a buzie sięgają do samej podłog i, poniew aż nie jestem tym, w co zawsze wierzyl i. Są zaskocz eni, bo nie znali mojej historii ! Bywa też i tak, że w jakiś cudown y sposób łączą nas ze sobą – i wierzą w święt ego i bajkow ego Mikołaj a. 4. Lubisz ludzi? Oczywi ście! Jak mógłby m ich nie lubić. To po części jakbym nie lubił samego siebie, w końc u jestem człowie kiem. Jak najżyw szym, prosto z Licji, chcą- cym dawać radość innym. Uwielb iam ludzi, myślę, że część mojej działal- ności pojawił a się stąd, że nie potrafi ę patrzeć na ich smutek i niedo lę. W ten jeden dzień roku nieisto tnym jest, jacy są, a istotn e jest to, że są ludźmi . Wspani ałymi, zasłu- gującym i na drugą szansę i ogrom szczęśc ia. Kto wie, czy mój prezen t na zawsze nie odmien i jakiejś osoby? Prezen t to taki dar czło- wieka dla człowie ka.   k a j e c i k  7