Gazeta Studencka UKW "Atheneum" - Styczeń/Luty 2014 Atheneum - Maj 2013 | Seite 9
REPORTAŻ
Atheneum prezentuje na swoich łamach artykuł Olivii Drost, laureatki głównej
nagrody w konkursie na najlepszy reportaż zorganizowany
w ramach Konferencji Młodzież i Media 2013.
M
iała wtedy 18 lat. Uczęszczała do
wieczorowego liceum ogólnokształcącego. Niczym nie różniła
się od swoich rówieśników. Tak jak oni,
chętnie wychodziła do klubów, spędzała
czas ze znajomymi, uprawiała sporty. Od
kilku lat była też szczęśliwie zakochana,
lecz czy pierwsza, młodzieńcza miłość
przetrwa próbę czasu? Czy nie okaże się
efemeryczna i krótkotrwała?
Ciocia Stenia
Koniec marca poza przebiśniegami, zwiastującymi wiosnę i pierwszymi promieniami
słońca, przyniósł młodej Adriannie powody
do zmartwień. Siostra babci, starsza pani
o wielkim sercu, cierpiała na raka piersi.
Adusia często ją odwiedzała i wspierała, choć
nadal była za młoda i zbyt mało doświadczona, by zrozumieć cierpienie Stefanii.
W tym samym czasie, gdy kwitły już pierwsze
krokusy i ranniki, a bociany wracały do kraju,
w okolicach lewego ucha wyrósł Adzie mały
„guziołek”. Lekarze zapewniali, że to chrząstka
lub narośl, nic poważnego. Zabiegu usunięcia
podjęto się w toruńskim szpitalu. Ada musiała
podpisać zgodę na leczenie operacyjne,
które niosło ze sobą prawdopodobieństwo
uszkodzenia nerwu twarzowego. Pierwszą
rzeczą, o której pomyślała po przebudzeniu
było sprawdzenie, czy nerw nie został
naruszony i czy nie ma żadnych tików. Zabieg
przebiegł pomyślnie, bez komplikacji.
„WIKTORIA”
Damy radę
Nadszedł dzień, w którym Adrianna miała
odebrać wyniki. A że planowana była jedynie
wizyta kontrolna, dziewczyna odmówiła
mamie proponującej wspólny wyjazd. Po
wejściu do szpitala na rozmowę do swojego
gabinetu zaprosił Adriannę sam ordynator.
W okamgnieniu włosy stanęły jej dęba. Pobladła. Na całym ciele czuła już gęsią skórkę:
– Jak to, sam ordynator? Mnie? Na rozmowę?
Do gabinetu pierwsza weszła pani doktor,
która prowadziła zabieg, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się także sam ordynator.
Ada czuła, że nogi się pod nią uginają. Miała
złe przeczucia. Zaczęto jej tłumaczyć, że mimo
braku obecności komórek nowotworowych
w samym guzie, przyczyną jego powstawania były komórki złośliwe znajdujące się
w śliniance i powodujące powiększanie
narośli.
– Wyrok, to wyrok... –
zdawały się mówić jej
oczy. Tak samo jak oczy
lekarza.
Nie pamięta dokładnie słów lekarzy, ponieważ dostała dodatkową dawkę hydroksyzyny
na uspokojenie. W oczach momentalnie jej
pociemniało, a serce zaczęło walić jak młotem.
Siedziała nieruchomo na krześle w pomalowanym na biało, sterylnym pomieszczeniu.
Jasne świetlówkowe promienie raziły jej oczy,
z których wypływały mimowolnie cieknące
po policzkach łzy. Z trudem podała numer
telefonu do mamy, o który poproszono.
Zaczęło do niej wszystko docierać. – Wyrok,
to wyrok… – zdawały się mówić jej oczy. Tak
samo jak oczy lekarza.
Po jakimś czasie do gabinetu weszła Hanna,
matka Adrianny. Po usłyszeniu diagnozy
w okamgnieniu pobladła. Ledwo trzymała się
na nogach i przez zdławione gardło z trudem
wyszeptała: – Damy radę.
Obolała i wyczerpana po operacji wróciła do
domu, gdzie zastała ciotkę w jeszcze gorszym
stanie. Mimo że jej okres rekonwalescencji
nadal trwał i ostatkiem sił dawała sobie radę
z własną dolegliwością, starała się pomagać
starszej pani. Tak mijały kolejne minuty,
godziny i dni. Kiedyś pełna wigoru i energii
ciotka Stenia, dzisiaj – niedomagająca staruszka z trudem radząca sobie z bólem i ciężką
chorobą. Młoda dziewczyna nie do końca
mogła pojąć, dlaczego w tak szybkim czasie
odchodzi tak silna – jeszcze do niedawna
– kobieta. Nieodwołalnie przyszedł i „ten”
dzień. Pogrzeb ciotki był dla niej trudnym
Zmiany, zmiany, zmiany…
doświadczeniem.
Od tego dnia życie Ady zmieniło się o sto
osiemdziesiąt stopni. Co noc przed snem
myślała o cioci, której cierpienia teraz dzieliła.
Córka Adrianny – Wiktoria
Czy z nią będzie podobnie?
Skierowano ją do Bydgoszczy. Trafiła tam
na doktor Basię, która po kolejnej biopsji
stwierdziła, że w bliznach są jeszcze komórki
nowotworowe. Wykonano tomografię i inne
potrzebne do zabiegu badania, podczas których okazało się jeszcze, że Ada cierpi na
niedoczynność tarczycy. Zaczęto podawać jej
hormony. Czas mijał nieubłaganie. Wielkimi
krokami zbliżał się kwiecień i dzień drugiej
operacji.
Był to zabieg dosyć złożony. Ada spędziła
w szpitalu dziesięć dni. Codziennie czuwała
przy niej mama, która poświęciła swoje obowiązki i pracę, by móc spędzać z córką jak
najwięcej czasu. Tata czasem odwiedzał chorą
Adriannę w szpitalu. Przeżywał chorobę razem z nią. Wieczorami płakał. Ciężko płakał.
Ada nie wiedziała, jak zareaguje i jak zachowa
się w obliczu tak poważnej choroby Robert,
z którym związana była od czterech lat.
Ukochany codziennie ją odwiedzał, wspierał
i powtarzał: „Damy radę”. To właśnie bliskość
drugiego człowieka i pomoc ze strony rodziny
były najważniejszymi czynnikami, które
dodawały jej otuchy i wiary w lepsze jutro.
Długo zastanawiano się nad datą operacji,
ponieważ pacjentka kilka dni wcześniej miała
silne skurcze i bóle brzucha, a w dodatku wystąpiły komplikacje z miesiączką, podczas której
nie można poddać się zabiegowi narkozy.
Zabieg wykonano jednak zgodnie z zaplanowanym terminem. Tym razem Adrianna
bez wahania podpisała zgodę na operację
i zdawała sobie sprawę z ryzyka uszkodzenia
nerwu, ponieważ zabiegu dokonywano na
jeszcze większej powierzchni twarzy niż
poprzednio.
Po przebudzeniu była przekonana, że tym
razem doszło do uszkodzenia twarzy i gdy
dowiedziała się, że zabieg przebiegł bez
komplikacji, łzy zaczęły spływać jej po
policzkach.
9