Gazeta Studencka UKW "Atheneum" - Styczeń/Luty 2014 Atheneum - Maj 2013 | Page 10
REPORTAŻ
Zwycięzcy w walce z rakiem
Pobyt w szpitalu i stres z tym związany
pozbawił ją kilku kilogramów. Zmizerniała,
nie miała apetytu. Po narkozie znowu spóźniała jej się miesiączka. Do tego jej
organizm zaczął oczyszczać się po zabiegu
– wymiotowała kilka razy dziennie. Stroniła
od pikantnego i słonego jedzenia, ponieważ
nadmiernie pobudzało jej kubeczki smakowe.
Herbata i kurczak także straciły dla niej smak.
Czuła się jak w nieswoim ciele, ale była pewna,
że są to skutki kolejnej poważnej operacji.
Robert pewnego popołudnia przyniósł
Adzie test ciążowy. Po odczytaniu rezultatów
jedynymi słowami, jakie mogły przejść parze
przez gardło, były: – O mój Boże!
Pytania bez odpowiedzi
Adrianna i Robert odbyli skomplikowaną
rozmowę. Korzystali ze środków antykoncepcyjnych, ale jak się później okazało, hormony podawane Adzie podczas leczenia
niedoczynności tarczycy wiązały się z większym ryzykiem zajścia w ciążę. Skrajne myśli
kłębiły się w głowach przyszłych rodziców.
Z jednej strony ogromna radość, ponieważ
mieli prawie dwadzieścia lat, a za sobą już
pięcioletni związek, planowali wspólną przy-
–To
na wiadomość, że jej matka zostanie babcią,
bo Hanna wiedziała, że córka od kilku lat
była związana z Robertem, który wspierał ją
przez ostatnie miesiące. Obawiała się reakcji
mamy na to, że razem z dzieckiem przeszła
tak poważną operację. Przez wiele tygodni
zjadała wszystko, co gotowała jej mama,
a chwilę później zwracała posiłki do toalety
lub, wybiegając z domu, w bramie na
podwórzu.
Nadszedł czas kolejnej wizyty kontrolnej
i zarazem kres milczenia. Trzeba było powiedzieć mamie.
Szpitalna łazienka
…niezbyt przyjazna, wysadzana zielonymi
kafelkami. Na korytarzu tłumy pacjentów.
W środku co jakiś czas też ktoś się kręcił.
– Mamo, muszę Ci coś powiedzieć –
wyszeptała – jestem w ciąży.
Na twarzy mamy wymalował się strach
przeplatany z niedowierzaniem. Odczekała
kilkanaście minut, przyswajając usłyszane
wyznanie córki, po czym razem z Adrianną
pośpieszyła do gabinetu lekarskiego
i powiedziała:
– Pani doktor, komplikacje! Córka jest
Poczekalnia
W specjalnie przygotowanym do tego pomieszczeniu zebrało się kilkunastu lekarzy. Za
grubymi białymi drzwiami mieli podjąć
decyzję: pozwolić Adzie urodzić dziecko lub
kazać usunąć ciążę.
Dziewczyna czekała na korytarzu. Czas
stanął w miejscu. Kiedy spoglądała na zegar,
miała wrażenie, że wskazówki wcale się nie
poruszały. Za tymi sinozielonymi, grubymi
ścianami kilkanaście osób podejmowało
decyzję rozstrzygającą o jej życiu. Czekała
na wyrok. Kolejny w ciągu ostatnich kilku
miesięcy.
Po jakimś czasie zaproszono młodą kobietę
do środka. W jasnym pomieszczeniu, do którego przez wielkie okno przebijały się promienie słońca, przy owalnym stole zasiadali
ludzie decydujący o jej życiu. „Dwunastu
sprawiedliwych”, chciałoby się powiedzieć,
niech się pani cieszy! Będzie pani babcią!
szłość. Z drugiej strony – TERAZ? Podczas
samego zabiegu Ada była już w ciąży, więc czy
dziecko urodzi się zdrowe? Czy tomografia,
której nie można wykonywać brzemiennym
kobietom, nie wpłynie w żaden sposób na jego
rozwój? Czy będzie miało wszystkie kończyny
i palce? Czy nie urodzi się z wadą genetyczną?
w ciąży. Ja nie wiem, co to będzie…
Pani doktor popatrzyła to na Adę, to na
mamę. Jeszcze raz na Adę i jeszcze raz na
mamę.
– To niech się pani cieszy! Będzie pani
babcią! – odparła pani onkolog opancerzona
osobliwym poczuciem humoru. Po chwili
zaczęła opowiadać o pacjentce, która walczyła
Ada nie od razu przyznała się mamie do z rakiem, miała usuniętą pierś i naświetlania
zajścia w ciążę. Z tą informacją zwlekała do podczas czwartego miesiąca ciąży. W efekcie
ostatniej chwili. Nie bała się samej reakcji urodziła się zupełnie zdrowa dziewczynka,
10
ponieważ – jak to powiedziała pani doktor
– po tych naszych naświetlaniach to tylko
dziewczynki mamy. Na białej jak ściana twarzy
mamy pojawił się uśmiech i iskra nadziei.
Adriannę wraz z mamą wysłano do ginekologa, by potwierdzić, czy dziewczyna
rzeczywiście jest w ciąży.
– Jest jeden zarodek, sześć tygodni – usłyszała
przyszła matka i pamięta te słowa do dziś.
Lekarz na początku nie dopuszczał do siebie
myśli, by młoda dziewczyna przyjmująca
radioterapię mogła urodzić dziecko. Ada
wyszła z gabinetu, do którego po chwili
wdarła się opiekująca się nią onkolog. Przez
drzwi było słychać dobiegające krzyki i niezbyt
sympatyczną wymianę poglądów. Ginekolog
uważał, że podtrzymanie ciąży z równoczesną
radioterapią Adrianny jest niemożliwe,
a dziecko prawdopodobnie urodzi się chore
bądź z wieloma wrodzonymi wadami. Sceptycznie przyjmował argumentację pani
doktor, która twierdziła, że młoda i silna
kobieta podoła temu wyzwaniu.
Po chwili oboje wyszli z gabinetu, oznajmiając,
że nie mogą dojść do konsensusu i planują
zwołać konsylium lekarskie.
gdyby te słowa nie zabrzmiały jak szyderstwo.
Adrianna wsłuchiwała się w przemówienie
pani onkolog ze wzrokiem nieobecnym, jakby
wędrującym po gabinecie. Podjęto decyzję
o podtrzymaniu ciąży, w trakcie której Ada
będzie przechodziła radioterapię.
Na oddziale, na którym leczono raka, przebywało wiele osób. Starsi, przepełnieni cierpieniem i umierający już ludzie, małe dzieci,
jeszcze tak niewinne, a już dźwigające na
swych niewielkich barkach życiowy ciężar.
MAJ 2013