Wojna Płci
Winter is comming
P: W końcu jesień – koniec upałów, kolorowe liście spadające z drzew, świeże jabłka w
sadzie – ach, jakże miło było doczekać powrotu na nasz kochany Uniwersytet. Jesień
jest jednak niepowtarzalna.
M: Tak, cudowna, mokra, ponura jesień.
Coraz krótsze dni, a obowiązków tyle samo,
co zwykle. I do tego poranny i wieczorny
chłód. Wiatr chcący urwać głowy...
P: Chłód to koniec komarów i innego robactwa – pamiętaj o tym! A wiatr to efekt motyli w Amazonii, a nie jesieni! I przy tym ta
zmiana czasu, i godzina snu dłużej. Mrrrr...
M: Chyba kpisz ze mnie, jaki dłuższy sen?
Zima nadchodzi! To prawie jak wojna. Trzeba zaopatrzyć się w warzywka, pozaprawiać
je i w ogóle. Nie, żebym tego nie lubiła, ale
jesień to takie preludium zimy. A przecież
zimą się człowiek rozleniwia, nabiera kilogramów, odechciewa mu się wstawać rano i
niezbyt ma ochotę na cokolwiek. Jakoś mnie
to nie cieszy, że będzie coraz zimniej.
P: A podobno to semestr letni sprawia, że
człowiek się rozleniwia. Zima i święta nad-
chodzą – to prawda – tyle wolnego! Mrrrr...
M: Typowo męskie podejście. Święta nadchodzą, czyli laba. Hola! Przecież to trzeba
przygotować! Zaplanować, zrobić zakupy,
ugotować, upiec. I jakie wolne? Gdzie Ty tu
widzisz wolne? Zawsze jest coś do zrobienia.
A tak w ogóle to zaczęło się chlapanie wodą
z kałuży na przechodniów. Kocham tych
uroczych kierowców, którzy nie potrafią
zdjąć stopy z pedału gazu. Pięknie mi ozdabiają rajstopy tym błotem. Eh…
smrodzie własnym (i innych ludzi), przenosić te wstrętne zarazki i być zdziwionym, że
na zewnątrz jest tak zimno. Ano zimno, jak
się nie myśli o tym, by się rozpiąć czy otworzyć okno. Chciałabym być tym bajkowym
misiem i przesypiać czas jesienno-zimowy...
P: Typowe kobiece niezdecydowanie: – tu
chce nie przybierać na zimę, a tu chce być
misiem. A co do zarazków – wystarczy szczepienie i problem znika. I można się cieszyć
kolorami jesieni!
P: Lepsze to niż komunikacja miejska w
upałach, gdzie człowiek z nadzieją patrzy na
zamknięte okna obok staruszek. Poza tym,
deszczom zawdzięczamy grzybobrania, a nie
ma nic przyjemniejszego niż chodzenie po
lesie, oddychanie świeżym powietrzem i rozmyślanie, ile wspaniałych dań można zjeść z
własnych zbiorów. Palce lizać!
M: Szczepienie guzik daje. Jakbyśmy zmienili nastawienie to mogłabym się z Tobą
zgodzić. A tak, drażni mnie komunikacja
miejska, błoto na ulicy, deszcz z nieba i cała
ta szara „przedzimowa” rzeczywistość.
M: Komunikacja miejska? Ty chyba z niej
nie korzystasz. Każdy teraz narzeka, że zimno. W efekcie wszystkie okna są zamknięte
i nie ma czym oddychać! A jak otwieram
okno to wielkie oburzenie: „Zimno, zmarznę, zachoruję!”. Pewnie. Najlepiej kisić się w
M: W sumie to nie jest głupi pomysł, możemy wykorzystać ten czas na jesienne harce
w kuchni...
P: Oj, ta Twoja jesienna depresja... Smutno?
A może budyń?
Martyna Tadrowska
Piotr Ossowski
Dla odmiany od prawej: Martyna Tadrowska i Piotr Ossowski przy murach Uniwersytetu
12
LISTOPAD 2012