STUDENT Z PASJĄ / Karolina Pancek
Bez „13” nie gram
„Kobiece nogi powinny być w szpilkach i pończochach” – tak
o piłce nożnej pań powiedział były reprezentant Polski, Michał
Żewłakow. Słaba płeć już od początku XX wieku wymyka się
spod hegemonii męskiego punktu widzenia, dzięki równouprawnieniu. Dowodem na to, że kobiety na stałe założyły spodnie,
a nawet strój piłkarski, i swoim poświęceniem dorównują
na boisku panom, jest Karolina Pancek – studentka I roku
wychowania fizycznego na UKW, która z sukcesami kopie piłkę
od ponad dekady.
Czy „13” jest dla Ciebie szczęśliwa?
Kiedy przyszłam do Brdy Bydgoszcz, pamiętam, że stoczyłam
z trenerem zacięty bój o to, z jakim numerem na plecach chcę
grać. Wiele koleżanek z drużyny wspierało mnie w decyzji, bo
powiedziałam, że bez „13” nie gram. Sama nie wiem, dlaczego tak
bardzo upierałam się przy nim, ale towarzyszył mi, odkąd pamiętam.
Po długich namowach trener w końcu zaakceptował mój kaprys,
mimo że to bardzo przesądny człowiek. Do dziś gram z „13”. Czy to
szczególny znak? Nie wierzę w przesądy, raczej omijam je i lekceważę,
a ten numer jest najlepszym przykładem na to – taka moja szczęśliwa
„13”.
Na boisku występujesz w roli pomocniczki. Kto pomógł Ci wybrać
drogę na murawę?
Kopię piłkę od najmłodszych lat. Zawodowo gram od momentu,
kiedy jeden z sąsiadów przeczytał w gazecie informację o naborze
do kobiecej sekcji piłki nożnej. Mając 13 lat, po długich namowach
rodziców, pojechałam na trening i zadomowiłam się tam tak bardzo,
że do dziś gram w bydgoskim klubie. Wówczas nosił on nazwę Brda
Bydgoszcz. Bez trudu dostałam się do pierwszej jedenastki, mimo
że moje koleżanki miały wówczas po 21 lat. Kiedy klub zmienił
swoją nazwę na Kobiecy Klub Piłkarski, byłam już weteranką, która
przodowała w drużynie i przygarniała młodsze dziewczyny.
Jakie znaczenie miało dla Ciebie powołanie do seniorskiej
reprezentacji Polski kobiet jesienią ubiegłego roku?
Po raz pierwszy od rozpoczęcia kariery w tak szczególny sposób
doceniono moją pracę. Zresztą na to wyróżnienie zapracowałam nie
tylko ja, to również wysiłek i cierpliwość moich rodziców i trenerów,
a także całej drużyny. Kiedyś osiągnięcie awansu takiej rangi było dla
mnie szczególnie ważne, ale życie zmienia priorytety. Każdy by chciał,
nawet jeżeli nieświadomie to podświadomie, spełnić swoje marzenia.
W wyniku różnych komplikacji nie otrzymałam jeszcze obiecanego
powołania, ale wypatruję go z wielkim oczekiwaniem.
Praca czy talent – co decyduje o sukcesie zespołu?
Ważną rolę odgrywają współpraca i komunikacja na boisku. Cały
czas próbujemy tę umiejętność szkolić na treningach. Talent też jest
potrzebny, ale widać podczas wielu spotkań, zarówno w grze mężczyzn
jak i kobiet, że niektóre rzeczy można wypracować. Wrodzony geniusz
piłkarski jest na pewno bardzo dużym plusem. Jeżeli ktoś go ma, jest na
lepszej pozycji startowej, chociaż w drugim zespole Kobiecego Klubu
Sportowego są dziewczyny, które ciężką pracą próbują wywalczyć
przepustkę do pierwszej drużyny i składy wymieniają się osobami.
Odpowiedzią na to pytanie są predyspozycje każdej zawodniczki.
Walczymy o każde źdźbło trawy na boisku i nie
oddajemy meczu za darmo.
Szczególnie spektakularne gole to te strzelone w pierwszych
minutach meczu i w doliczonym czasie drugiej połowy gry. Jak się
czułaś, strzelając bramkę w 96 minucie?
To jeszcze zależy jaki jest wynik! W 2009 roku grałyśmy decydujący
mecz o zdobycie przepustki do spotkań barażowych1 o I ligę. KKP
pokonał wtedy Checz Gdynię 3:2. Nie dość, że strzeliłam hattricka,
to decydujący gol padł w ostatnich sekundach meczu. Jeżeli to jest
zwycięska bramka, trudno opisać towarzyszące wówczas uczucia,
aż kłuje w sercu ze szczęścia, że to się stało. Podobna sytuacja miała
miejsce w Głogówku. Tym razem grałyśmy o awans do Ekstraligi
i, choć przegrywałyśmy 1:0, strzeliłam wyrównującą bramkę. Udało
mi się podnieść ducha drużyny. Z perspektywy czasu ten wyczyn
wydaje się niemożliwy. Trudno odpowiedzieć sobie na pytanie, jak
jedna osoba i jej gol pot