6
DO: Jak to jest siedzieć w samochodzie,
który ma pod maską demona i jeszcze
potrafić powiedzieć mu: Ja tu rządzę!
KP: Niesamowicie. Tego żadne słowa
nie oddadzą. To trzeba poczuć. Wiele
osób zwraca uwagę, że jak mówię
o driftingu i o moich samochodach,
to bardzo się ożywiam i zaczynają
błyszczeć mi oczy.
DO: Długo zajęło Ci dojście do takiego
poziomy driftingu jaki obecnie
prezentujesz? Ile miałaś lat kiedy
poczułaś, że drift to Twoje życie?
KP: Miałam 19 lat kiedy udałam
się do wspomnianej wcześniej Akademii
Jazdy i poczułam, że poślizgi to moje
powołanie. Jednak od tego momentu
minęło bardzo dużo czasu zanim
zaczęłam driftować, bo było to w roku
2008. Ten rok uznaję za moje początki.
I były to bardzo trudne początki,
bo nie mając wsparcia wiele rzeczy
robiłam metodą prób i błędów.
DO: Co jest najważniejsze kiedy
puszczasz samochód bokiem?
Na czym się skupiasz?
KP: Bardzo mocno wczuwam się w auto.
To jest moment kiedy muszę utrzymać
auto w jak najbardziej precyzyjnej jeździe
poślizgami, przy jak największej prędkości
i z jak największym kątem wychylenia.
Niewłaściwy ruch, brak koncentracji,
zmiany nawierzchni – wszystko to może
mi popsuć prawidłowe wykonanie
zadania. Ciekawa jest wtedy percepcja
zawodnika – ludzie widzą otaczające nas
ściany, a my widzimy punkty odniesienia.
DO: A czy umiesz naprawić swój
samochód?
KP: Nie. I nie ukrywam tego. Wiem jak
zbudowany jest samochód, co to półosie,
zawieszenie gwintowane, wałek rozrządu.
Potrafiłabym też wymienić klocki
hamulcowe, skręcałam silnik i wymieniałam
dyferencjał. Nie potrafię jednak
zdiagnozować i jednoznacznie wskazać
problemu. Od tego mam fantastyczny
zespół fachowców wokół siebie.
Co nie zmienia faktu, że każda praca
przy samochodzie bardzo mnie „kręci”
i ją uwielbiam.
DO: Jak wspominasz zawody driftingowe
w Japonii - King of Asia?
KP: Niesamowicie. To było super
przeżycie. Drifting narodził się w Japonii,
stąd marzeniem prawie każdego driftera
jest zobaczyć jak wygląda kolebka tego
sportu. Pierwsze wrażenie to dość duże
zaskoczenie. Pamiętam jak przyjechaliśmy
na tor i gdy go zobaczyłam,
to pomyślałam, że jest bardzo prościutki.
W Europie nie mamy obiektów
od początku przygotowanych pod drift,
stąd adaptujemy tory, które są już
wybudowane. Są to często tory
kartingowe, wyścigowe, rally crossowe
– zawierające dużo odcinków prostych,
z których musimy zrobić „łuk”. Wymaga
to od nas bardzo technicznej jazdy.
Łuki na torze w Japonii układały się tak
pięknie, że aż zapraszały żeby tylko
na nich driftować. Druga sprawa
to mentalność kierowców. Wszyscy się
tym świetnie bawili i chcieli dać najlepszy
show dla publiczności na jaki ich stać.