Academica. Gazeta studencka 3 / listopad 2017 | Page 37

dzie Arefu, pod Poenari w Siedmiogrodzie. Zbrodnie tam popełnione mają znamiona mysterium operari iniquitatis 3 , przez co wymagają śledztwa, które przerasta nasze apostolskie siły.” „Minęło już sporo czasu odkąd do kapituły w Krakowie wpadł posłaniec z tą wiadomością” – po- myślał, chowając list. Był senny, głowa poczynała mu już ciążyć, owinął się ciaśniej płaszczem i wy- godniej usadowił. Do Arefu powinien dotrzeć jutro, ale co tam zastanie? Rzadko przychodziło mu badać sprawy związane z mysterium iniquitatis. Były to zbrodnie naznaczone bezpośrednim dzia- łaniem demonicznych mocy i to tak okrutnym, że na samo wspomnienie włos jeżył się na głowie. Dzięki Bogu, niewiele ich było. Lecz gdy już się zdarzały, to tak jak tu, w Transylwanii, rzucały cień na całe krainy, pogrążając je w nienazwanym lęku. Nie podobało mu się to zlecenie. Ale do takich właśnie zadań został powołany Zakon Strażników. Rządy, monarchie zawodzą; imperia rozsypują się w pył. To Zakon utrzymuje ludzkość przy życiu. Jest ostatnią obroną przed złem, o którego ist- nieniu większość ludzi nie ma pojęcia. Zgromadzenie formalnie nie istniejąc, zrzesza wyznawców Chrystusa od Rzymu po Konstantynopol. Walczy z siłami, które nie ulegają podziałom, dlatego samo jest ponad nimi. Bez Strażników świat byłby już dawno utonął w mroku… Nie wiedział nawet kiedy zasnął. Obudził go napełniający grozą śpiew lelków kozodojów. To gdzieś z lasu dochodziły ich przenikliwe odgłosy. Koło miesięczne stało już wysoko na niebie i zalewało polanę bladą poświatą. Otoczenie wyglądało upiornie. Napięcie wyczuwalne przez te wszystkie dni sięgnęło zenitu. Rycerz dorzucił szybko parę suchych konarów do ognia i wyjął miecz z pochwy. Ostrze zalśniło czystym srebrem w blasku ognia. Głownia, jelec i samo ostrze pokryte były łacińskimi inskrypcjami. Bernard modlił się przez chwilę, po czym uczynił znak Krzyża św. i wbił miecz obok siebie w ziemię. Chór lelków ucichł, ustępując miejsca głuchej ciszy. W powietrzu unosił się odór śmierci. Wyjął z torby drewnianą szkatułkę i wrzucił do ognia odrobinę poświęco- nego kadzidła. Iskry strzeliły w górę i po polanie wraz z dymem rozszedł się wonny zapach mirry. „Cokolwiek to było, tej nocy się już nie powtórzy” – pomyślał strażnik. Potem poprawił się i zapadł w głęboki sen. Rano wyruszył zaraz po jutrzni, ledwie wzeszło słońce. Przedzieranie przez gąszcze zajęło mu ponad połowę dnia. Na gościńcu znalazł się, gdy słońce przeszło zenit. Tu zrobił sobie krótki popas, po czym ruszył w dalszą drogę wedle wskazówek, które dostał przed kilkoma dniami od napotkanych chłopów. Okolica zdawała się być opuszczona. Teren był górzysty i wszędzie poro- śnięty lasami. Pod wieczór wyszedł na główny trakt i wtedy jego oczom ukazał się w oddali za- mek. „To pewnie cytadela Poenari, o której wspominał Archimandryta Mikołaj. A zatem Arefu jest gdzieś niedaleko” – pomyślał Bernard. Nie mylił się. Gdy wszedł na najbliższe wzniesienie, ujrzał wieżę monastyru w Arefu. Słońce chyliło się ku horyzontowi, gdy zaczął dostrzegać pojedyncze sylwetki kręcących się przy palisadzie ludzi. „Może mnie wyczekują” – szepnął do siebie. Im był 3 Mysterium operari iniquitatis – z łac. tajemnica działania nieprawości, misterium zła.