Academica. Gazeta studencka 3 / listopad 2017 | Page 36

Strażnik o p o w i a d a n i e Zmierzchało. Słońce chowało się za horyzontem, rozpalając na niebie feerię pastelowych barw. Polanę odnalazł zrządzeniem Opatrzności, błądząc prawie po omacku w gęstym, nieprzeby- tym lesie, otaczającym ją z trzech stron. Stał teraz zwrócony na zachód, zapatrzony w dal. Tutaj po- lana zakończona była stromym urwiskiem, z którego rozciągał się widok na osławioną złą legendą krainę ultra silvam 1 – Transylwanię. Długi i nużący dzień dobiegał końca. Sięgnął do swojej torby po sporych rozmiarów księgę. Była szyta, starannie oprawiona w tłoczoną skórę z metalowymi okuciami. Otworzył ją, przewertował parę kart i rozpoczął modlitwę. W zalegającej wokoło ciszy hymn wieczorny zabrzmiał czystym, ciepłym głosem. Gdy kończył, ostatni poblask słońca niknął na niebie, a ciemności zalegające las, jakby ośmielone tym faktem, poczęły brać w posiadanie po- lanę. Bernard nie należał do strachliwych, ale wraz z gęstniejącym mrokiem tężało w nim odczu- cie niepokoju, dziwnego napięcia. Zwykły rycerz zignorowałby te odczucia, gdyż właściwie niczego konkretnego nie dotyczyły. Owszem, okolica była dzika i niebezpieczna – na niedźwiedzia i wilka łatwiej tu było trafić niż na skwarkę w suto okraszonej kaszy, ale zwierząt i grasantów się nie oba- wiał. Miecz, który nosił przy boku nie był na pokaz, choć kunszt, z jakim go wykonano, mógł temu przeczyć. Już od kilku dni czuł, że coś jest nie tak. Coś w otoczeniu nie dawało mu spokoju. Ziemia zdawała się być przesiąknięta złą wolą, przekleństwem, zbrodnią. Z podobnymi odczuciami spo- tkał się, gdy prowadził śledztwo w sprawie sabatów czarownic w okolicach Ostrawy. Wiedział, że coś złego wisi na włosku i wyczekując tylko odpowiedniego momentu, by spaść jak ulewa w dżdży- sty dzień. Mimo to usiadł dość swobodnie, rozpalił przygotowane wcześniej ognisko i oparł się z ulgą o zmurszały pień. Ogień buchnął wesoło, tak nienaturalnie kontrastując z ponurą ciemnością, okalającą zewsząd wędrowca. Pokrzepiony nieco na duchu Bernard począł myśleć o zadaniu, jakie miał do wykonania. Z kieszeni skórzanego kaftana wyciągnął pergamin. Rozłożył go i przekrzywił w stronę światła, by dobrze widzieć zapisane na nim słowa. „W imię Jezusa Chrystusa, naszego Pana! My Archimandryta Mikołaj, przełożony zakonów Eparchii Braszów, prosimy Święte Oficjum Sui Iuris 2 Zakonu Strażników, o niezwłoczną interwencję w osa- Ultra silva – z łac. poza lasem, stąd bierze swój źródłosłów Transylwania. Nazwa ta po raz pierwszy pojawia się w średnio- wiecznym dokumencie pisanym łaciną (1075 r.). 2 Sui iuris – z łac. całkowitej niezależności, swojego prawa. 1