WK Jubileuszowy Styczeń 2021 | Page 31

WILK KULTURALNY | STYCZEŃ 2021 | BONDER | 31
Na przedostatniej pozycji w omawianej wersji soundtracku znalazł się „ James Bond / Ninja ”, który rozwija się powoli , niepokojąco , trochę budując napięcie i narastając jak w jakimś horrorze wytwórni Hammer z tamtego czasu . Niestety finał tegoż to ponownie ulubione przez Barry ' ego rytmiczne uderzenia . Szkoda . A na zakończenie – a jakże ! - jeszcze jedna wersja instrumentalna piosenki tym razem zatytułowana „ Twice is the Only Way to Live ”.
Soundtrack Barry ' ego do piątego Bonda Seana Connery ' ego , podobnie jak film , to niewykorzystany potencjał na coś , co nadal mogłoby poruszać . Pomysł na orientalizmy , a nawet wykorzystanie elektroniki , która w następnym filmie zyska na znaczeniu , nadal wypadają intrygująco i oryginalnie , choć szkoda , że już wówczas Barry nie pokusił się na większą odwagę z ich wykorzystaniem , nie rozbudował tych dźwięków . Fajnie by było usłyszeć motyw bondowski w wersji japońskiej , zagranym na tamtejszych instrumentach , albo romantyczne fragmenty z większą werwą , z bogactwem rejonu w którym rozgrywa się akcja filmu , a szczególnie doskonale byłoby słyszeć nie powtarzania tej horrendalnej staromodnej mody na rytmiczne i powtarzalne uderzenia w scenach akcji lub bijatyk , które mnie osobiście doprowadzają do szału . Można wręcz odnieść wrażenie , że Barry tworzył tę ścieżkę dźwiękową z równym zaciekawieniem i jednoczesnym znudzeniem jaki wówczas przejawiał serią sam Sean Connery . Widać to też na ekranie , gdyż film mimo niezłej historii , fascynującego miejsca akcji i nadal robiących wrażenie scen w wulkanie , czy genialnej gry Pleasance ' a , po latach wypada trochę blado i nijako . Oglądając go powtórkowo , za każdym razem , łapię się na tym , że przysypiam , śmieszy mnie nieporadność z jaką produkcja usiłuje naśladować japońskie zwyczaje , filmy z tego kraju i niezmiennie intrygują miny Connery ' ego , który przez cały film sprawia wrażenie , jakby chciał być już w zupełnie innym miejscu . Znamienne jest to , że gdy wracał do roli dwukrotnie w późniejszych swoich filmach wrażenie to utrzymywało się w „ Diamenty są wieczne ”, a zniknęło w nieoficjalnym „ Nigdy Nie Mów Nigdy Więcej ” w którym Sean Connery miał prawdziwą frajdę z tego , że gra Bonda nie dlatego , że mu każą , tylko dlatego , że chce i do tego , może wykorzystać do roli swój wiek . Obecnie prawie 54 letni obraz to w mojej ocenie nie tylko jeden z najsłabszych Bondów w serii , ale także potwierdzenie że Bondy Connery ' ego niestety starzeją się najbardziej .