WILK KULTURALNY|NUMER 7| KWIECIEŃ 2020|LUSTRO|STRONA 41
swoich licznych projektach, to jest tam wiele fajnych, bardzo prosto, aczkolwiek
nie prostacko zagranych partii. To jest coś co, chciałbym osiągnąć. Nie chcę się
wcale tutaj ścigać z Maćkiem na solówki i tu mamy też tę gwarancję, że się nigdy
oto nie pobijemy kto jest tym solowym samcem alfa. Maciek jest naszym
basowym Van Halenem, Billiem Sheehanem czy Cliffem Burtonem... widać nawet
podobieństwo wizualne.
MB: Spojrzenie też nie jest przypadkowe [śmiech]
AJ: Cliff Bardo [śmiech] Mi chodzi oto, by zrobić solidny fundament do całości
utworu, by wyjść ze swojego ego, nie patrzeć na to, jak super zagrałem czy
jakim to jestem świetnym wirtuozem basu, tylko żeby zrobić solidny fundament,
aby utwór jako całość brzmiał lepiej i żeby piosenka była przyjemna dla słuchacza.
Dlatego inspiruję się zespołami, które można gdzieś tam sklasyfikować jako hard
rock, niektóre podjeżdżają już nawet pod metal, ale od metalu w tej chwili
trochę uciekam. Chodzi o to aby ten bas robił coś ciekawego, żeby sekcja
rytmiczna miała jakieś ciekawe zagrywki niekoniecznie bardzo skomplikowane,
ale przede wszystkim utwory mają być przyjemne dla ucha i to jest ten efekt,
który bym chciał osiągnąć.
MB: Jeżeli chodzi o moje zapatrywania muzyczne to teraz zacząłem uciekać w
naprawdę w najdziwniejsze rzeczy jakie tylko mogę, specjalnie po to, aby
czerpać inspirację z rzeczy absolutnie nie rockowych i nie metalowych ponieważ
zachorowałem na bardzo poważną chorobę – mówię to żartobliwie – na
anhedonię. Straciłem przyjemność ze słuchania cały czas w kółko tych samych
patentów mielonych przez lata. Kiedyś byłem strasznym fanem AC/DC, Black
Sabbath, wszystkich kalsycznych zagrywek. Taki ZZ Top to leciał u mnie w domu
cały czas, ale gdzieś po drodze jakby coś we mnie pękło i przestałem odczuwać
przyjemność ze słuchania typowych kapel rockowych ponieważ jak słyszę
pierwsze „uderzenie”, mój umysł wchodzi w tryb analizy i zaczyna rozbierać