WILK KULTURALNY|NUMER 7| KWIECIEŃ 2020|LUSTRO|STRONA 35
AJ: Ludzie z całą pewnością przychodząc na koncerty są zaskoczeni, nie zawsze
zauważają od pierwszej chwili, że są to dwa basy. Po prostu przychodzą i
słuchają pierwszego utworu, drugiego i dopiero gdzieś przy trzecim następuję
efekt WOW! Często nam opowiadają o tych wrażeniach po koncertach, że
dopiero gdzieś tam od środka setu, jeśli oczywiście przyszli na nasz koncert
wcześniej nas nie zająć, że dopiero po którymś z utworów z rzędu zauważyli, że
są to dwa basy i że tak naprawdę jeden i drugi muzyk gra na basie
pięciostrunowym. Z jednej strony jest wielkie zaskoczenie i o ile sama gitara
basowa nie jest instrumentem egzotycznym, o tyle na pewno taki zespół, który
gra na gitarach basowych wydaje się być czymś w rodzaju takiego egzotycznego
tworu i oczywiście często też ludzie pytają: ale dlaczego? Ale po co? To są te
same pytania, które zadałem Maćkowi, kiedy zaproponował mi założenie
Hellvoid, aby założyć projekt opierający się na dwóch basach.Jeszcze wtedy
nawet nie było mowy o nazwie i zrobiłem wtedy ten błąd, że zrezygnowałem, bo
stwierdziłem – po co dwa basy, przecież to się będzie na siebie nakładać
częstotliwościami, że to nie ma zupełnie sensu. I jest też trzecia grupa, która jest
wielce zafascynowana takim podejściem, że są to dwa basy, bo to rzeczywiście
działa i niejednokrotnie udowodniliśmy, iż mimo że są to dwa basy to umiemy
umiejętnie dzielić się częstotliwościami zarówno na nagraniach, jak i na scenie,
że to całkiem fajnie ze sobą współgra i wokal się w tym nie gubi, nie topi i jest
równie wyeksponowany. Reakcje są więc różne – od kwestionowania, po
fascynację i zdziwienie.
L: Rozumiem. A zatem nowa płyta, która jeśli dobrze zrozumiałem ma nosić tytuł
„Bass'n'roll vol.1”. Co możecie o niej powiedzieć – mam tu na myśli także kwestie
brzmieniowe, melodyjne, konstrukcyjne. Czego więc można się spodziewać po
Waszym debiutanckim pełnometrażowym albumie?
MB: Przede wszystkim to, że kompozycje które będziemy przedstawiać na tym
krążku są, mówiąc slangowo, „piosenkami”, a nie „numerami”. Postawiliśmy na
to, żeby utwory były kompozycjami gdzie wokalista posiada swoją przestrzeń do
tworzenia własnej linii melodycznej, dominującej momentami nad podkładem.
Czyli na tym krążku Mateusz więcej od siebie daje pod kątem swojego warsztatu.