WILK KULTURALNY|NUMER 7| KWIECIEŃ 2020|LUSTRO|STRONA 34
MB: Zmienił się basista rytmiczny i zmienił się perkusista. Zmieniliśmy podejście
do muzyki ponieważ w momencie kiedy wypuściliśmy piosenkę
„Superhaze” odkryliśmy, że nie tylko my możemy się bawić muzyką, którą
tworzymy, ale także mogą się przy tym bawić nasi fani. Otworzyliśmy się przede
wszystkim na większą ilość słuchaczy, bo nie chcieliśmy być zespołem
zamykającym się tylko i wyłącznie w branży doomowej, metalowej, ciężkiej i złej,
choć jest to fajne i lubimy to robić, jednakże odkryliśmy że stać nas na
eksplorowanie innych galaktyk i myślę, że na naszym polskim rynku są już zespoły,
które wyeksploatowały doom, sludge doom, rzeczy powolne i ciężkie. Rynek został
chyba przesycony przez przede wszystkim cztery kapele takie jak Dopelord,
Weedpecker, Belzebong...
AJ: Red Scalp jest też teraz dość dużym graczem...
MB: Red Scalp też, ale był jeszcze jeden... Sunnata! Taka wielka czwórka!
Stwierdziliśmy, że jak ktoś już to robi to postawimy następny krok. Naszą główną
doktryną nie było tworzenie konkretnego gatunku muzycznego. Kiedy
zakładałem ten zespół, moim zamysłem było stworzenie zespołu na dwa basy i
wiedziałem, że jak przyjdą inni członkowie to każdy dorzuci do tego dania swój
kisiel, swój garnek i swoje chochle i będziemy wspólnie gotować obiad, który
będzie wypadkową wszystkich opinii. Dlatego gdzieś po drodze mogliśmy
przemianować się na bardziej rockowy zespół. To słychać po najnowszych
singlach. Kiedyś byłem wielce oddanym fanem AC/DC, więc mi to najbardziej leży
w guście.
L: Podstawą Waszego brzmienia niezmiennie pozostają dwa basy. Nie będę
oczywiście pytał skąd fascynacja tym wspaniałym instrumentem, ale chciałbym
żebyście swoimi słowami spróbowali opowiedzieć o tym, jak ludzie reagują na
fakt, że są u Was dwie niestandardowe można by powiedzieć gitary. Czy wciąż jest
to element tyleż przyciągający, zwracający uwagę, co egzotyczny?