WILK KULTURALNY|NUMER 7| KWIECIEŃ 2020|SYLWETKA|STRONA 27
Wstęp ten szybko ustępuje bardzo
kinematycznemu ambientowi
wygyrywanym na klawiszach,
który tylko okazjonalnie jest rozbudowany
o fragmenty perkusyjne i dodatki Allana,
który zdecydowanie oddał tutaj pole do
popisu braciom Johansson. To ciekawy
numer, choć brakuje w nim jakiegoś
większego rozwinięcia, bo finał, choć
dobry nie stanowi w tym kawałku pełnego
wejścia do wspólnego grania, całościowo
stając się czymś w rodzaju przerywnika,
aniżeli pełnoprawnego kawałka. Ciekawiej
robi się w kolejnym, bardzo dobrym „On
the Fritz”, w którym wraca też gra
zespołowa. Surowy bas i gitary świetnie
uzupełniają się z kroczącymi, trochę
funkowymi klawiszami i żartobliwym
tempem całości. To utwór, który
połamanymi rytmami kapitalnie łączy w
sobie jazzową stylistykę z progresywnymi
naleciałościami i neoklasyką. Holdsworth
zaś brzmi tutaj trochę tak jakby był
Malmsteenem, Satranim albo Vai'em.
Żarty trzymają się tria zaś nadal, w
następnej – fantastycznej - kompozycji,
zatytułowanej „Tea for One and a Half”.
Klimaty fusion i funky serwowane przez
Johanssonów i Holdswortha są jak
wyrwane z twórczości Quincy Jonesa,
tylko dodatkowo podlane dysonansami i
artymicznymi przełamaniami. To także
kawałek o bardzo progresywnej
i neoklasycznej strukturze zarazem, której
nie powstydziliby się ani najwięksi
gitarzyści grający w tej stylistyce,
zwłaszcza spośród, tych których
kilku wymieniłem wcześniej, czy
wspomniani klawiszowcy na swoich
solowych krążkach. Chemię tego
tria słychać bowiem w każdym
dźwięku.
Potwierdza to także następny
numer, czyli „Never Mind Our
Weather”. Ten także jest bliski tym
założeniom, zgrabnie lawirując
między jazz-fusion a neoklasyką i
iście progresywnymi rozwinięcimai.
Kawałek błyszczy klawiszami i
perkusją Johanssonów oraz
genialną, melodyjną, a zarazem
techniczną solówką Holdswortha.
Do teg jeszcze ten niesamowity
klimat! W wersji, którą można
dorwać na Spotify nie ma tych
nieszczęsnych przerw między
dwoma ostatnimi kawałkami,
więc od razu otrzymujemy
„Macrowaves”. Tym razem
zaczynamy od gitarowych zagrywek
Holdswortha o surowym brzmieniu,
które dobiegają do naszych uszu
dokładnie tak, jak brzmi gitara bez