WILK KULTURALNY|NUMER 7| KWIECIEŃ 2020|SYLWETKA|STRONA 18
Skoczne, jazzowe gitary mieszają się tu z nieco popowym, AORowym
podejściem. Szkoda też tylko, że jest tak krótki (trzy minuty i trzydzieści dziewięć
sekund), wyraźnie bowiem brakuje w nim rozwięnicia i jakiegoś mocniejszego
uderzenia – a może to tylko ja oczekuje czegoś więcej?
"Metal Fatigue” to album może i doskonały, jak pisali krytycy, ale przede
wszystkim bardzo nierówny i pełen dziwnych pomysłów, które zdają się trochę
lawirować między niewykorzystaniem, a eksperymentem, które zostały
rozwinięte inaczej niż można by sobie wyobrażać.
Całości słucha się przyjemnie, miejscami wręcz świetnie, choć nie jest to muzyka
szczególnie przystępna, nawet przy swojej okazjonalnej radiowości. Utwory,
choć momentamibardzo dobre, nie przystają do siebie, a zróżnicowanie
stylistyczne jakie oferuje na niej Holdsworth bardziej dziwi niż zachwyca, co
niezmienia też faktu, że krążek ten warto sprawdzić i wyrobić sobie własną
opinię. Może doszukacie się w nim czegoś więcej?